piątek, 28 grudnia 2012

Rozdział 15

"Cat"
Za dwa miesiące urodzę moją śliczną córeczkę. Wiem, że będzie to bolesne przeżycie, ale i tak warto. Dzisiaj będę jechała z Justinem po Demi i Willa. Zostaną aż do mojego porodu, a ja zupełnie nie wiem co my będziemy robić.Na imprezę nie mogę iść, bo jestem w ciąży. Jedyne wyjście to spacery, oglądanie różnych filmów, rozmowy itp. Jestem ciekawa czy wciąż układa im się tak samo dobrze jak przed paroma miesiącami. Will obiecał mi, że pójdzie do rodziców Chrisa i poprosi ich o kilka jego zdjęć dla mnie. Po prostu chcę żeby w przyszłości moja córka wiedziała jak wygląda jej tata. Po tych wszystkich przemyśleniach wygramoliłam się z łóżka i powoli zeszłam  schodami do kuchni. Tam siedział już Justin. Jadł śniadanie i pisał z kimś na fb. Bez słowa podeszłam do lodówki i wyciągnęłam wszystko co będzie mi potrzebne do zrobienia naleśników. Piętnaście minut później jadłam już pierwszego naleśnika z czekoladą.
 - O której przyjeżdżają twoi przyjaciele? - spytał nagle Justin.
 - O 14:55 przylatuje samolot. - odpowiedziałam i nałożyłam sobie kolejną porcję.
 - Słuchaj, ja muszę wyjechać teraz na jakąś godzinkę lub dwie. Jak wrócę to pojedziemy na samolot.
 - Jasne. Tylko pamiętaj o tym! - krzyknęłam, gdy wychodził z domu.
Byłam cholernie ciekawa z kim on pisał i gdzie pojechał. Przecież nie będę śledzić mojego brata. Jak przyjedzie to się go spytam gdzie był. Chyba mi powie. Przecież jestem jego siostrą.

"Justin"

Szybko wsiadłem do samochodu i pojechałem do niej. Mówiła, że musi pilnie ze mną porozmawiać. Po piętnastu minutach wszedłem do jej domu.Siedziała na czarnej sofie w salonie i wypłakiwała oczy. Gdy podszedłem bliżej zobaczyłem, że trzyma w ręce zdjęcie swojego młodszego brata. Usiadłem obok niej i objąłem ją ramieniem.
 - On nie żyje. - powiedziała tylko.
 - Greg nie żyje? Jak to możliwe? Co się stało? - spytałem.
 - Jechał ze swoim kolegą po jakiejś imprezie do domu. Ten koleś był nawalony i spowodował wypadek. Wpadli do jeziora. Obaj nie żyją!
 - Natalie, naprawdę mi przykro? Mogę coś dla ciebie zrobić?
 - Może wreszcie powiesz swojej siostrze o tym, że jesteśmy ze sobą? - zasugerowała, a ja tylko pokiwałem głową. Miała rację, powinniśmy powiedzieć jej o tym już kilka tygodni temu.
 Natalie poznałem w sklepie z ubraniami i akcesoriami dla niemowląt. Pracuje tam. Na samym początku moja dziewczyna myślała, że to ja spodziewam się dziecka! Umówiliśmy się na pierwszą randkę. Potem na drugą i trzecią, aż w końcu zostaliśmy parą. Prawie wszystko robiliśmy w ukryciu i wiedziałem, że nie odpowiada to Natalie. Myślała, że nie traktuję tego poważnie.Przytuliłem ją mocno do siebie i miałem wrażenie, że w ramionach trzymam całe moje szczęście, które w każdej chwili może mi się wyrwać i uciec. Miałem jednak pewność, że Natalie mi tego nie zrobi. Nie była jak Selena. Fałszywa, wredna i okrutna. Po prostu wiedziałem, że Nati nie bawi się moim sercem. Po dość krótkiej chwili moja dziewczyna oderwała się ode mnie, pocałowała mnie w policzek i poszła się troszkę ogarnąć. Chyba chciała zrobić na mojej siostrze jak najlepsze wrażenie. Na moje mogła by chodzić w worku po ziemniakach, a dla mnie i tak byłaby najpiękniejsza. Miałem stuprocentową pewność, że Cat ucieszy się na wieść, że znalazłem sobie zwykłą, normalną dziewczynę. Chyba ostatnio się o mnie martwiła. Ciągle zadawała mi różne pytania. "Nie jesteś samotny?", "Może byś gdzieś wyszedł? Możliwe, że jakimś cudem poznasz jakąś fajną dziewczynę.", "Jus, wychodzisz gdzieś dzisiaj? Może dobrze ci to zrobi?". Miałem ich powoli dość, ale doceniałem to, że moja siostrzyczka się o mnie martwi. Ja też zaczynałem się ostatnio martwić. Martwiłem się co będzie za dwa miesiące. Przecież w końcu ja będę musiał jechać w trasę, a z dzieckiem będzie ciężko... Cat po porodzie też nie będzie mogła się przemęczać. Cóż... Trzeba będzie znaleźć jakieś rozwiązanie.

"Cat"
Siedziałam sobie spokojnie na sofie przed telewizorem i oglądałam MTV. Właśnie leciał program "Licealne ciąże".  Wydaje mi się dość smutne to, że niektóre dziewczyny w moim wieku nie mają wcale wsparcia w bliskich, a chyba tego najbardziej potrzebują. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do domu. To pewnie Justin. Zgasiłam telewizor i wstałam ze sofy. Rzeczywiście, przede mną stał Jus i jakaś dziewczyna. Trzymali się za ręce.
 - Cześć. - powiedziała owa dziewczyna. - Jestem Natalie. Od jakiegoś czasu jestem z Justinem.
 - Hej, Natalie. - powiedziałam ciepło i uściskałam dziewczynę. - Ja jestem Cat, ale pewnie już o mnie słyszałaś. Siadajcie. Zaraz zrobię kawę i wszystko mi opowiecie.
 - Ty nie możesz kawy. - powiedział Justin.
 - No to w takim razie zrobię wam kawy i wszystko mi opowiecie.
 Wyszłam z salonu i poszłam do dużej kuchni. Od początku coś podejrzewałam. Teraz wszystko się wyjaśniło. Natalie wygląda na miłą i sympatyczną dziewczynę. Może Jus będzie wreszcie przy niej szczęśliwy? Zaczęła się już gotować woda, więc zalałam kawę i zaniosłam ją do stolika w salonie.
Zaczęli mi opowiadać o tym jak się poznali. Ja tylko w odpowiednich momentach wtrącałam "Aha", " Fajnie", "Na serio?". Akurat gdy skończyli mi o wszystkim opowiadać nadszedł czas aby pojechać na lotnisko po moich przyjaciół. Wpakowaliśmy się w trójkę do samochodu i pojechaliśmy na najbliższe lotnisko. Zostało jeszcze 10 minut. Już za dziesięć minut spotkam się z moimi przyjaciółmi, których nie widziałam od kilku miesięcy. Jeszcze pięć minut, jeszcze dwie minuty i... tak!!! Wylądowali. Kilka minut później już się witaliśmy. Minęło pół godziny i już byliśmy w domu. Demi i Will byli nadal razem i bardzo dobrze się im układało. Zaplanowaliśmy już, że za jakiś czas urządzimy przyjęcie dla mojego jeszcze nie narodzonego dziecka.
 - Co wy na to żebyśmy poszli się przejść? Na przykład do parku? - spytałam.
 - Jasne. Spacer dobrze ci zrobi. - powiedziała Demi.
 - No to ubieramy się i idziemy. - powiedział Justin.
Po kilkunastu minutach byliśmy już w parku i oglądaliśmy bawiące się tam dzieci.
 - Za kilka lat moja córeczka też będzie się tutaj bawić. - powiedziałam.
Szliśmy i szliśmy, a mnie zaczynały już boleć nogi. Gdy powiedziałam to reszcie, od razu kazali mi usiąść.
 - Zjadłabym sobie loda. - powiedziała Natalie do Justina. - A wy? - zwróciła się do nas.
 - Ja bardzo chętnie. - powiedziałam.
Po zebraniu zamówień Justin zniknął na chwilkę z Willem żeby kupić nam te lody. My trzy zaczęłyśmy rozmawiać o tym co będę robiła po urodzeniu dziecka. Czy zamierzam iść na studia, pracować.
 - Na razie wciąż mam nauczanie domowe z Justinem. Gdy już urodzę Rose i minie kilka miesięcy, to zostawię ją z opiekunką i pójdę na studia tylko, że będę musiała się stąd wyprowadzić. Zostawić Justina i wyjechać. - powiedziałam zasmucona.
 - Nie wyjeżdżaj. Zranisz go... - przekonywała mnie Natalie.
 - Ale czy ja mam inne wyjście? - spytałam retorycznie. - Urodzę dziecko i już nic nie będzie takie samo. Justin tak czy inaczej będzie musiał wrócić do koncertów i tych podróży po świecie, a dla niemowlęcia to byłoby za ciężkie.
 - Ale...
Na tym skończyła się chwilowo nasza rozmowa. Wrócili chłopcy. Zjedliśmy nasze lody i wróciliśmy do domu. Tam zrobiliśmy dużo pysznych przekąsek i urządziliśmy sobie wieczór filmowy.

-------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że długo nie dodawałam żadnego rozdziału i bardzo was za to przepraszam. Brakuje mi już weny i wiem, że ten rozdział nie jest za dobry. Nie dość, że nudny to jeszcze zdarza się w nim dużo powtórzeń. Chciałam was też powiadomić o tym, że napiszę tylko jeszcze jeden rozdział i EPILOG. Możliwe, że za jakiś czas zacznę znowu pisać nowe opowiadanie, a wy jeśli chcecie możecie mi wysyłać pomysły na mój e-mail - snooki1999@interia.pl
Liczę na to, że któraś z was podrzuci mi jakiś pomysł.

wtorek, 30 października 2012

Rozdział 14

 - Jak wyjdę z pierdla, to cię zabiję! - krzyknęła Jessie, gdy zamykali ją w wozie policyjnym.
Kilka minut wcześniej złożyłam autograf w notatniku szczurzego policjanta. Miał w nim również podpisy Miley Cyrus, Taylor Swift i innych tego typu gwiazd. Po chwili czarnym BMW podjechał Justin.  Gdy wysiadł z samochodu od razu rzuciłam się na brata.
 - Justin! Nic ci nie jest?Wszystko okay? - zasypałam go pytaniami.
 - To ja raczej powinienem o to pytać. Na pewno nic ci nie jest? Jesteś cała?
 - Tak głupku. Przecież siedziałam z Damienem, panią Ring i tym drugim w mieszkaniu. Nic mi nie groziło. - odpowiedziałam spokojnie i przytuliłam się do brata.
 - Już będzie dobrze. Obiecuję. - szepnął do mnie.
Po kilku minutach podszedł do nas policjant i zaczął zbierać zeznania. Najpierw chciał pogadać z Justinem, potem z Christianem, a na końcu ze mną. Czy nie mogło być tego przysłowiowego "panie przodem"? Jestem zmęczona, zła, a do tego zmarznięta. Zaczęły się już te chłodne jesienne wieczory... Zanim obaj zostali przesłuchani minęło około 30 minut.
 - Pani Bieber, proszę do radiowozu. - powiedział jeden z funkcjonariuszy.
 - Będę czekał w domu. - powiedział Jus zanim weszłam do środka.
Usiadłam na jednym z przednich siedzeń i zaczęło się przesłuchanie.
 - Może pani opisać co się dokładnie stało? - spytał wysoki mężczyzna, z ciemnym wąsem i włosach w tym samym kolorze. 
 - Tak, oczywiście. Więc weszłam do domu po powrocie z komendy policji. Tam czekała już na mnie Jessie i ten mężczyzna Jim. Wcześniej schwytali mojego brata i jego przyjaciela. Gdy ona mnie złapała, próbowałam się wyrwać. Niestety ktoś uderzył mnie w głowę i straciłam przytomność. Obudziłam się w wilgotnej piwnicy. Uciekliśmy przez klapę w podłodze. Resztę pewnie pan już zna.
 - Tak, ale skąd pani znała sprawczynię napadu?
 - Ona jest siostrą mojego byłego chłopaka. Jakiś czas temu wsadzono go do więzienia razem z Seleną Gomez za zabójstwo.- odpowiedziałam.
 - No dobrze... Czy wie pani, że za jakiś czas przyjdzie wezwanie do sądu? Będzie musiała się pani tam stawić w roli świadka lub jeśli pani zechce,  prokuratora posiłkowego.Będzie mogła zadawać pani pytania świadkom, a także wnosić własne wnioski dowodowe. - wyjaśnił. - Może pani już iść.
 - Dziękuję. - powiedziałam i wyszłam z wozu policyjnego.
Udałam się w stronę domu. Przywitał mnie okropny bałagan, zapach zepsutego jedzenia i alkoholu. Wszystko wyglądało okropnie.Nagle zachciało mi się wymiotować. Nie wiedziałam czy to tylko ciąża, czy może to wina tego smrodu. Justin zadzwonił po ekipę sprzątającą. Przyjechali po piętnastu minutach, a dom posprzątali w godzinę. To chyba jacyś cudotwórcy! Dom znowu był czysty i pachnący. Poszłam do swojego pokoju, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gorąca woda działała na mnie kojąco.Przebrana weszłam pod kołdrę i szybko zasnęłam. To był na prawdę wyczerpujący dzień.

(Trzy miesiące później)
"Justin"
Dzisiaj jadę zawieźć Cat do ginekologa. Dowiemy się wreszcie czy będę miał bratanka czy może siostrzenicę. Cat bardzo zależy na córce. Już się nie mogę doczekać. Mam nawet takie wrażenie, że jestem bardziej podekscytowany niż moja ciężarna siostra. Pamiętam jak poprzedniej nocy jechałem samochodem po czekoladę z orzechami i truskawki. Cat najzwyczajniej w świecie przyszła w o 3:00 w nocy do mojej sypialni i obudziła mnie, bo miała ochotę na czekoladę i truskawki. Oczywiście to nie był pierwszy raz. Już wcześniej zdarzały się takie sytuacje. Za dwa tygodnie są nasze 19 urodziny. Niestety nie planujemy żadnej wielkiej imprezy, bo moja siostra i tak nie może pić alkoholu. Dochodziła godzina 10:00. Cat ubrana już zeszła na śniadanie.
 - Jak myślisz? To będzie chłopiec czy dziewczynka? - spytałem ją, gdy zajadaliśmy naleśniki.
 - Dziewczynka. Jestem pewna. - odpowiedziała zdecydowana.
 - Czyli chłopiec. - powiedziałem.
 - Coś sugerujesz?
 - Po prostu ty nie umiesz nic przewidzieć. Jeśli mówisz, że będzie dziewczynka to będzie chłopczyk. - wyjaśniłem jej.
Piętnaście minut później siedzieliśmy już w samochodzie i jechaliśmy do lekarza. Cały czas nie mogłem się przyzwyczaić do tego, że Cat ma taki duży brzuch. Trochę to jest według mnie dziwne. Moja niespełna 19 letnia siostra jest w ciąży. No ale trudno. Właśnie dojechaliśmy pod gabinet ginekologiczny. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do środka. Na prawie każdą wizytę jechałem z siostrą. Lekarz stwierdził, że będzie to dziewczynka.
 - Haha! I co? Mówiłam, że będę mieć córeczkę. - powiedziała uśmiechając się triumfalnie.
 - Okay, okay. Skąd miałem wiedzieć, że tym razem będziesz miała rację? - odpowiedziałem śmiejąc się.
Po wizycie pojechaliśmy na "małe" zakupy. Trzeba było kupić dla małej łóżeczko i zacząć szykować pokoik. Dokupiliśmy jeszcze trochę ubranek. Na koniec wróciliśmy do domu z łóżeczkiem, szafką, którą trzeba będzie złożyć, różową farbą, szablonami z motylkami, matą do przewijania dziecka, jeszcze jedną szafką, butelką, kompletem smoczków i nosidełkiem. Od razu po powrocie zaczęliśmy szykować powoli pokoik dla Rose. W wybranym przez nią pokoju nie było mebli ani nawet firanek. Zaczynaliśmy praktycznie od zera. Na samym początku zaczęliśmy malować pokój. Dość dobrze się przy tym bawiliśmy. Dopiero następnego dnia ciemniejszym kolorem farby namalowaliśmy przy pomocy szablonów motylki na ścianie. Trzeciego dnia skręcaliśmy mebelki, łóżeczko i umieszczaliśmy ubranka w szafach. Ostatecznie pokoik wyglądał genialnie. Byliśmy na serio zadowoleni z efektu. Teraz tylko wyczekiwać dziecka...

wtorek, 23 października 2012

Rozdział 13


***
 - No więc... Ty i Justin odsiedzicie w tej piwnicy tyle co mój brat w kiciu. Ten młody... - tutaj wskazała na Beadles'a. - Nawinął się przez przypadek, ale nie możemy go wypuścić bo sprowadziłby gliny. Teraz Caterina zwracam się bezpośrednio do ciebie. Wiem, że jesteś w ciąży. Możesz być spokojna o tego bachorka. Jim będzie zawoził cię do ginekologa, a gdy przyjdzie dzień porodu zawiezie cię do szpitala. Urodzisz dzieciaka i wrócisz tutaj. Małym Bieberkiem zajmę się ja i Jim, a ty będziesz siedziała w tej piwnicy. Nie masz co martwić się o jedzenie. Będziemy codziennie przynosić wam coś. Tobie oczywiście ciut więcej. Chociaż najchętniej to bym cię od razu zarżnęła nożem.
 - A potem co? Moje własne dziecko nie będzie chciało do mnie wrócić, bo nie będzie mnie pamiętać? - spytałam sarkastycznym tonem.
 - Wychowam to dziecko w przekonaniu, że to ja jestem jego matką. Zanim cię wypuścimy ucieknę z maluchem za granicę. Nigdy go nie odnajdziesz. Stracisz wszystko co ci drogie, tak jak ja. - odpowiedziała, odwróciła się na pięcie i wyszła z chłodnej oraz wilgotnej piwnicy.
Nie kontrolowanie zaczęłam płakać. Miałam stracić wszystko? Najpierw Chrisa, potem moje dziecko, a na końcu może Justina? Czemu ukarano mnie takim losem? Byłam przepełniona bólem. On wypełniał mnie od środka i próbował zniszczyć. Najzwyczajniej w świecie miałam stracić wszystko.Nie wiem czym sobie na to wszystko zasłużyłam.
 - Nie płacz. Obiecuję ci, że po 1:00 będziemy już wolni. Tylko się uspokój. - pocieszał mnie Justin.
 - Proszę, oświeć mnie jak niby się stąd wydostaniemy, bo ja jakoś nie wiem! Prędzej umrę tutaj z rozpaczy niż my będziemy wolni. - odpowiedziałam wciąż szlochając.
 - Po prostu mi zaufaj. Teraz idź spać. Ciężko będzie ci uciekać, gdy będziesz koszmarnie zmęczona.
Posłusznie ułożyłam się na posłaniu złożonym z kilku cienkich koców. Jednym z nich się okryłam. Po chwili oderwałam się od rzeczywistości i zapadłam w sen.  Śniło mi się, że jestem z Chrisem w parku w, którym się poznaliśmy. Ja prowadziłam wózek, a Chris obejmował mnie i całował. Wyglądaliśmy na szalenie szczęśliwych. Po chwili pojawił się Justin i przejął ode mnie wózek ze śliczną małą dziewczynką. Zniknął z moim dzieckiem. Ja i Chris usiedliśmy na ławce. Miałam głowę na jego ramieniu. Po chwili poderwałam się z miejsca i tak dla zabawy zaczęłam przed nim uciekać. Gdy już mnie dogonił, wziął mnie na ręce i okręcił wokół. Gdy postawił mnie na ziemie, zaczął znikać. Na jego miejscu pojawił się Matt. Był straszny. Jego oczy były zaczerwienione, skóra blada tak jak nigdy, a włosy i ubrania przeraźliwie brudne. Zaczęłam uciekać tyle, że ze strachu. Potem w oddali usłyszałam głos Justina.
 - Cat? Cat! .... - powtarzał bez przerwy.  - Cat, wstawaj! - rzekł w końcu.
Powoli podniosłam się z miejsca.  Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Christiana już nie było, a w podłodze, tam gdzie wcześniej stała szafa ze  słoikami z powidłami od babci była dziura.Domyśliłam się, że to właśnie przez tą dziurę mieliśmy uciec. Moje podejrzenia potwierdził Christian.
 - Ruszaj się Cat. Musimy uciekać zanim wstaną i zorientują się, że nas nie ma. - powiedział Justin.
 - I gdzie my potem wyjdziemy? - spytałam szeptem .
 - Po drugiej stronie ulicy jest kamienica. Przejdziemy pod ulicą i znajdziemy się pod podłogą piwnicy w tamtej kamienicy. Tam wystarczy, że podniesiemy klapę w podłodze i wyjdziemy z dziury. Wtedy zaprowadzę ciebie i Christiana do pewnej staruszki, a ja pożyczę samochód od jej syna i pojadę do Scooter'a . Wy zadzwonicie na policje i powiecie, że w naszym domu jest dwójka przestępców.  - odpowiedział mi Jus.
 - Świetnie.
Zeszłam po drabince do podziemia i zaczęłam iść za Justinem i Christianem. Szliśmy może z 5 minut. Tak jak obiecał Justin, wyszliśmy w jakiejś starej piwnicy. Wyszliśmy z niej i schodami poszliśmy na trzecie piętro uroczej kamieniczki.Christian zapukał do drzwi z numerkiem 9. Otworzyła je kobieta, która miała na oko z 70 lat. Jej oczy przypominały oczy małego dziecka, a uśmiech był szczery. Na głowie miała aureolę krótkich, siwych i kręconych włosów. Zdecydowanie była uroczą staruszką. Gdy na nią patrzałam widziałam babcię, która niestety nie żyła już od pół roku. Pamiętam, że gdy ja i Justin byliśmy mali zawsze spędzaliśmy dwa tygodnie wakacji u babci i dziadka. Chodziliśmy wtedy z nimi nad jezioro i do wesołego miasteczka. Gdy byłam już starsza i zaczęły się moje problemy miłosne zawsze miałam oparcie w babci. Doradzała mi co powinnam robić. Kiedy jeszcze żyła, codziennie wieczorem do niej dzwoniłam. Pewnego wieczoru nie spodziewanie telefon odebrał dziadek. Powiedział mi  wtedy, że znalazł babcię w łóżku martwą. Za każdym razem,  gdy wspominam tamten wieczór moja dusza chce płakać. Poczułam słoną łzę spływającą po moim policzku.
 - Dziecko, czemu płaczesz? Coś się stało? - spytała przejęta kobieta.
 - Nie. Po prostu bardzo przypomina mi pani moją zmarłą babcię. - odpowiedziałam spokojnie i posłałam w stronę staruszki ciepły uśmiech.
 - Wejdźcie proszę do środka. Usiądźcie w salonie, a ja wam zrobię ciepłej herbaty.- powiedziała starsza pani i poszła zrobić obiecaną herbatę.
 Rozejrzałam się po pomieszczeniu w którym się aktualnie znajdowałam. Moje oczy zarejestrowały brązową tapetę, podłogę z ciemnego drewna i meble w tym samym kolorze.  Na ścianach wisiało pełno zdjęć. Młoda kobieta w sukni ślubnej i przystojny mężczyzna w mundurze. To zdjęcie musiało być na prawdę stare. Potem dwójka niemowląt. Na późniejszych fotografiach okazało się, że to chłopiec i dziewczynka. Na ostatnim zdjęciu, które było już kolorowe widać było kobietę w nowoczesnej sukni ślubnej i mężczyznę w garniturze. Domyśliłam się, że musi to być córka starszej pani ze swoim mężem. Potem usłyszałam rozmowę Christiana z... nie wiem kim. Spojrzałam w jego stronę. Rozmawiał przez telefon. Po treści wypowiadanych przez niego zdań domyśliłam się, że prowadzi rozmowę o napadzie, który zorganizowała Jessie i Jim. Na końcu podał nasz adres i mówił, że bandyci powinni nadal tam być. Nie powiedział tylko gdzie jesteśmy my. Naprawdę mądrze. Rozejrzałam się jeszcze raz po salonie. Nigdzie nie widziałam Justina.
 - Gdzie Jus? - spytałam.
 - Wziął mój samochód i pojechał do Scooter'a. - odpowiedział jakiś nie znany mi głos. Spojrzałam w stronę mężczyzny, który wypowiedział te słowa. - Damien. - powiedział i wyciągnął dłoń w moją stronę.
 - Caterina. - przedstawiłam się.
Damien miał około 25 lat, 1,80m wzrostu, krótkie blond włosy i niebieskie oczy. Moja pierwsza myśl? Dlaczego taki chłopak wciąż mieszka z mamą? Na dodatek w ogóle nie jest podobny do BRUNETKI na fotografii, której znowu się przyglądałam. Zaczęłam skakać wzrokiem ze zdjęcia na Damien'a. I tak kilka razy. Musiało wyglądać to przekomicznie.
 - Wiem co myślisz. "Wcale nie jesteś do niej podobny." Masz rację, a to tylko dlatego, że nie mam 33 lat, nie jestem brunetem i jestem żywy. - ostatnie mnie zaskoczyło. - Tak... mój starszy brat nie żyje. Umarł po przyjęciu weselnym mojej siostry, a ona cały czas się o to obwinia.- zrobił smutną minę.
 - Wiem co czujesz... Jakiś czas temu straciłam w wypadku samochodowym chłopaka. Myślę, że to moja wina, bo gdybym nie zaciągnęła go  na te dwa tygodnie do Justina... Ehh... Selena by go nawet nie zauważyła. - posmutniałam... Przypomniałam sobie tamtą sytuacje. Chris i Selena, która zmusza go do tego żeby on ją pocałował. Głupia zdzira... Tylko złamała serce mojemu bratu, a do tego przyczyniła się do śmierci człowieka. Koniec myślenia o niej... tylko się stresuję. Po pięciu minutach usłyszałam syreny wozów policyjnych. Podniosłam się i spojrzałam przez okno. Właśnie dwóch policjantów wyprowadzało z domu wielkiego Jim'a, a jeden wyprowadzał Jessie, która szarpała się, kopała i chyba gryzła.Wybiegłam z mieszkania i popędziłam do policjantów. Chyba od razu załapali kim jestem, bo jeden, chuderlawy ze szczurzą twarzą podszedł do mnie z notesem i długopisem.
 - Pani Caterina Bieber? - spytał
 - Tak, mam złożyć jakieś zeznania?
 - Nie. Od zeznań jest mój starszy kolega, a ja chciałem prosić o autograf. - powiedział, a ja nie wiedziałam czy się śmiać, czy może płakać.

wtorek, 16 października 2012

Rozdział 12

Cat
Około godziny 19:00 byliśmy znowu w hotelu. Pierwsze co zrobiłam po powrocie, to poszłam do hotelowej restauracji. Zjadłam masę jedzenia i poszłam do swojego pokoju. Wzięłam prysznic i walnęłam się na łóżko. Niestety nie mogłam spać. Coś mi nie pozwalało zasnąć, ale ja nie wiedziałam co. Zaczęłam rozmyślać o wydarzeniach z ostatnich miesięcy. To wszystko przypomina jakiś słaby film, a najgorsze w tym filmie jest to, że zginął partner głównej bohaterki. Zasnęłam dopiero około godziny 3:00. Śniło mi się, że tracę każdą bliską mi osobę. Po kolei. Mama, tata, Jazmyn, Jaxon, Demi, Will i.... Justin. Zostałam sama na świecie. Zaczęłam krzyczeć. Wtedy się obudziłam. Była godzina 7:30. Starałam się jeszcze zasnąć. Niestety mi nie wyszło. O godzinie 8:00 usłyszałam walenie do drzwi. Tak walenie, bo to nie było raczej pukanie. Zwlekłam się z miękkiego łóżka i poszłam otworzyć. Nie spodziewałam się siedmiu chłopaków o tak wczesnej porze w moim pokoju.
 - Ty. - zwróciłam się do Tylera. - Mówiłam ci, że nie chcę cię więcej widzieć. Żegnam. - powiedziałam i wypchnęłam go z pokoju.
Zostało sześciu.
 - Zawsze z rana jest taka milutka? - spytał Harry Justina.
 - Nie, tylko jak jest na kogoś bardzo zła.
 - Ja tutaj jestem. Czego chcecie ode mnie o ósmej rano?! - wydarłam się.
 - Ja chcę ci powiedzieć, że masz się pakować. Wracamy dzisiaj do Atlanty. - odpowiedział Justin.
 - My chcieliśmy sprawdzić jak się czujesz i pożegnać. - powiedział Niall.
 Po tych słowach cała piątka zbliżyła się do mnie i uściskała. Po moim policzku spłynęło kilka łez. Pewnie już ich nigdy nie zobaczę. Teraz mają wolne, ale potem? Zacznie się trasa, nagrywanie nowych piosenek i zapomną o mnie.
 - Dzięki chłopaki. Będę za wami tęsknić. - powiedziałam i zaczęłam pakować swoje rzeczy.
Po godzinie byłam już spakowana. Zeszłam jeszcze do hotelowej restauracji na śniadanie, a potem poszłam na ukochaną plażę. Byłam zakochana w słonym zapachu oceanu, odgłosie fal uderzających o brzeg i głośnym skrzeczeniu mew. Gdy wracałam przed hotelem stał już duży samochód, który miał zawieźć nas na lotnisko. Nie musiałam iść nawet po mój bagaż. Był już w bagażniku, a Justin właśnie wymeldował mnie z hotelu. Weszłam do auta, a chwilę potem dołączył do mnie Justin. Cieszyłam się, że mam go przy sobie. Wspierał mnie jak nikt inny. Zazwyczaj był przy mnie w trudnych chwilach.


 * W Atlancie *
Justin
Godzinę temu wylądowaliśmy a Atlancie. Teraz już jesteśmy w domu. Cat przespała całą drogę powrotną. Teraz śpi w swojej sypialni. Usiadłem na sofie w salonie i włączyłem telewizor. Zaczynały się wiadomości.
 Prezenterka mówiła o Selenie i Matt ' cie.
 " Sławna aktorka i piosenkarka- Selena Gomez, przyczyniła się do śmierci dziewiętnastoletniego Christiana Blake'a . Razem z osiemnastoletnim Matt'em Smithem zatrudniła mężczyznę, który na zlecenie wjechał w chłopaka ogromnym tirem. Sam zabójca nie ucierpiał wcale. Teraz para młodych przestępców przebywa w zakładzie karnym w Nowym Jorku. Czekają na proces sądowy. ". Czyli złapali Selenę i Matt'a. Jeden problem rozwiązany.

Cat
Obudziłam się w mojej sypialni, w Atlancie. W sumie to tylko w tym domu czułam się dostatecznie szczęśliwa. Przypominał mi Chrisa. Cieszyłam się z tego. Powoli zwlekłam się z łóżka i zeszłam po schodach do kuchni. Otworzyłam lodówkę, ale zawiodłam się. Była pusta. Jedyne co znalazłam to ser i jedno jajko.
 - Justin! Jadę na zakupy! - krzyknęłam, ale nikt mi nie odpowiadał.
Dojrzałam karteczkę, która leżała na blacie stołu.  Od Jusa.
 " Pojechałem do Christiana. Będę wieczorem. "
Czyli Justin wróci za kilka godzin, a ja nie mam co robić.  Znaczy, pójdę do marketu na zakupy i co dalej? Usiądę przed telewizorem i zacznę oglądać romansidła? Znowu ta sama myśl. Jestem żałosna.  Udałam się do swojej sypialni i wybrałam ubrania na dzisiejszy dzień. Zabrałam je do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się i wyszłam z domu. Wsiadłam do mojego samochodu. Chciałam go odpalić, ale mi nie wychodziło. Coś musiało się zepsuć. Wysiadłam z auta i poszłam do domu po kluczyki od wozu Jusa. Jego samochód odpalił za pierwszym razem. Pojechałam do najbliższego marketu i kupiłam trochę jedzenia. Oczywiście jeśli trochę to oznacza całą lodówkę. Po powrocie do domu zrobiłam obiad, ale tylko dla siebie. Justin pewnie zjadł coś na mieście. Włączyłam telewizor. Leciał teraz jeden z odcinków " Plotkary". Lubiłam czasem oglądać ten serial. Lubiłam się przy nim pośmiać.  Około godziny 16:00 usłyszałam pukanie do drzwi. Pobiegłam je otworzyć i moim oczom ukazało się dwóch funkcjonariuszy policji.
 - Pani Cat Bieber? - spytał wysoki czarnoskóry mężczyzna, a ja pokiwałam tylko głową.
 - Musi pani złożyć zeznania w sprawie zabójstwa Christiana Blake'a. Schwytaliśmy sprawców wypadku samochodowego, w którym zginął pani chłopak. - włączył się drugi nieco niższy.
 - Oczywiście. Zostawię tylko wiadomość bratu i mogę jechać. - odpowiedziałam.
Napisałam Justinowi na kartce gdzie jestem i po co. Po 30 minutach znajdowałam się już na komisariacie.


                                                                     ***
 - Czyli, mówi pani, że Selena Gomez sama przyznała się przed panią do  przekazania pieniędzy za zabójstwo?
 - Chyba mówię wyraźnie. Na plaży na Hawajach przyznała się do tego. Powiedziała, że wraz z moim byłym chłopakiem załatwiła jakiegoś gościa, który wjechał tirem w samochód Chrisa. Przez nich on nie żyje! - powiedziałam i zaczęłam płakać.
 - Spokojnie, pani Bieber. Niech pani nie płacze. Eleno! Przynieś proszę coś na uspokojenie! - krzyknął do kobiety przechodzącej korytarzem.
 - Ja nie mogę brać takich leków. Mogłabym zaszkodzić mojemu dziecku. - powiedziałam szybko.
 - No dobrze. Eleno, nie potrzebne są już leki.
Komisarz zadał m i jeszcze parę pytań i zawołał jednego z policjantów, aby odwiózł mnie do domu.  Na miejscu byłam o godzinie 19:25.  Gdy tylko otworzyłam drzwi ktoś zasłonił mi oczy i usta. Starałam się wyrwać, ale mi nie wychodziło. Ten ktoś był zdecydowanie silniejszy. Z tego co wyczułam, była to kobieta.
 - Nie szarp się idiotko. I tak nic nie wskórasz. - powiedziała, a ja poznałam, że to Jessie.
Jessie jest starszą siostrą Matt'a. Podejrzewam, że wściekła się na mnie, bo jej brat zgnije teraz w więzieniu. Nigdy mnie nie lubiła, ale teraz to już można było to nazwać czystą nienawiścią.
 - Co ty robisz Jessie?! Gdzie Justin? - darłam się, ale ciągle nie mogłam się wyswobodzić.
 Po chwili poczułam, jak coś uderza mnie w głowę. Straciłam przytomność.

                                                                       ***
 Obudziłam się w piwnicy.  Nie wiedziałam co się dzieje. Byłam okropnie zdezorientowana, a przede wszystkim bałam się jak nigdy wcześniej. Delikatnie podniosłam się z miejsca w którym leżałam. Przez moją głowę przebiegł przeraźliwy ból. Momentalnie znalazł się przy mnie Justin. Cieszyłam się, że nic mu nie jest. Pod ścianą spał jeszcze Christian Beadles.
 - Cat! Wszystko dobrze? Jak tam twoja głowa? Kim jest ta dziewczyna i czego chce? A ten facet? - zasypał mnie pytaniami mój brat.
 - Może po kolei? - w odpowiedzi Jus pokiwał tylko głową. - Głowa przeraźliwie mnie boli, ta dziewczyna to siostra Matt'a. Ma na imię Jessie i sama siedziała już w pudle za posiadanie narkotyków. Podejrzewam, że Jessie chce się na nas zemścić, bo wsadziliśmy jej młodszego braciszka do pierdla. - odpowiedziałm dość spokojnie.
 - A ten facet? - dołączył nagle Christian.
 - Nie wiem o jakiego faceta wam chodzi. Chociaż zdziwiłabym się gdyby schwytała was obu jedna dziewczyna.
 Po tej krótkiej wymianie zdań nastała bardzo nie zręczna cisza.  Po paru minutach usłyszeliśmy jak ktoś schodzi po schodach. Ręce zaczęły mi się pocić ze strachu, a po ciele przebiegły nie przyjemne dreszcze. To musiała być Jessie, bo było słychać uderzanie obcasów o podłogę.
 - Może wytłumaczę wam jak to będzie wyglądać?- powiedziała ironicznym tonem.

sobota, 6 października 2012

Rozdział 11

 * U Tyler'a w pracy *

O 9:00 przyszedł po mnie Tyler. Szliśmy z 30 minut. Zdziwiło mnie to, gdzie się zatrzymaliśmy.
 - Oceanarium? - spytałam. - Chyba nie pracujesz tutaj z powołania.
 - Zmieniłem się przez te trzy lata. Kocham zwierzęta wodne. Są interesujące. Pokażę ci jak pracuje, a jak będziesz chciała, to możesz nakarmić foki. - powiedział.
 - Ty tak na serio?
 - Jak najbardziej. - odpowiedział i otworzył przede mną wejście dla pracowników.
Gdy Tyler przebierał się w szatni, ja podziwiałam delfiny, ośmiornice i ryby, których nigdy wcześniej nie widziałam. Rzeczywiście były bardzo interesujące.   Potem udaliśmy się na poranne karmienie. Mój przyjaciel nie żartował, gdy mówił, że będę mogła nakarmić foki. Na początku rwałam się do tego jak mało kto. Byłam strasznie podekscytowana. Moja ekscytacja była chyba nie do zniesienia. Nie miałam większego  problemu z nakarmieniem fok. Problem stanowił sam Tyler. Chyba nie słuchał, gdy mówiłam "żadnych sztuczek". Tak jak na początku dnia on poszedł się przebrać, a ja podziwiałam morskie stworzenia. Byłam tak bardzo pochłonięta obserwacją, że nie zauważyłam iż mój stary przyjaciel wyszedł z szatni. Tyler po cichu podszedł mnie od tyłu i objął w pasie. Potem chciał mnie pocałować, ale odepchnęłam go.
 - Mówiłam ci coś na ten temat! - krzyknęłam na niego
 - Ale bardzo ciężko jest mi się oprzeć. Wiem, że kiedyś ci się podobałem. Dlaczego to się zmieniło? Teraz jestem nawet przystojniejszy.
 - Może i tak, ale już nie jesteś taki sam. Zrobiłeś się próżny. Wcześniej taki nie byłeś. Poza tym, to...
 - Weź przestań z tym " Dopiero co zmarł Chris. Przecież z nim też się przyjaźniłeś." lub " Jestem w ciąży i wolę zająć się dzieckiem. Nie chcę się pakować w żaden związek. ".
 - Ja już lepiej pójdę. - powiedziałam cicho i wyszłam z budynku.
 Tyler bardzo zranił mnie tymi słowami. Zachowywał się tak jakby jego własny przyjaciel nic dla niego nie znaczył.Udałam się do hotelu, ubrałam strój kąpielowy i poszłam na plażę. Szłam sobie wzdłuż brzegu i patrzyłam na fale. W wodzie widziałam sporo osób. Paru surferów, kilkoro dzieci, jakieś dziewczyny, które wytykały mnie palcami i chłopaków oglądającymi się za mną. Cieszę się, że jeszcze nie widać mojego brzuszka. Rozłożyłam ręcznik na piasku i położyłam się na nim. Po jakiś pięciu minutach ktoś zasłonił mi słońce.
 - Możesz się odsunąć? Zasłaniasz mi słońce. - powiedziałam z zamkniętymi oczami.
 - Eh... Szkoda tego Chrisa... Niezłe z niego było ciacho. Niestety ktoś go rozjechał...  - znowu ona?!
 - Czemu się tak na mnie uwzięłaś?! O co ci chodzi? Chris nie żyje, a ty wyglądasz na usatysfakcjonowaną. O co ci chodzi?! - wydarłam się.
 - Odwaliłam z Mattem kawał dobrej roboty. Nie rozumiem cię. Jak mogłaś nie chcieć takiego faceta jak on? - powiedziała zadowolona.
 - To wy zabiliście Chrisa? Jak mogliście? Wiecie przecież, że to przestępstwo!Ale nikogo z was nawet nie było w pobliżu tamtego miejsca. To nie możliwe!
 - Zapłaciłam jednemu kolesiowi, który wjechał tirem w samochód Chrisa. Dziwię się, że nie zmarł na miejscu. Do tego się do ciebie odezwał? Na serio interesujące, mała. Skoro już ci troszkę dowaliłam, to idę starać się wrócić do twojego brata. On ma za miękkie serduszko żeby mi odmówić. Jest mięczakiem, ale ma kasę.
 - Nie chcę cię już więcej widzieć! Odejdź stąd i nie zbliżaj się do Justina. - powiedziałam i wstałam z miejsca.
Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do hotelu. Za sobą słyszałam śmiech Seleny. Zabiła Chrisa tylko dlatego, że nie chciał z nią być? To jest chore, a nawet gorzej niż chore. Ta szmata już dawno powinna wylądować w psychiatryku. Poszłam do swojego pokoju hotelowego, a tam.... Wielka niespodzianka. Justin, One Direction, Tyler? I...Matt? Zaraz tak mu tak przywalę, że sam umrze w męczarniach. Przebrzydła świnia. Dlaczego Justin normalnie z nim rozmawia? Przecież on mnie porwał ! Podeszłam do łóżka na którym wszyscy siedzieli i uderzyłam Matta.
 - Cat! Dlaczego go uderzyłaś?! Co on ci zrobił? - dopytywał się Justin.
 - Jeden - porwał mnie wtedy sprzed hali koncertowej. Dwa - zabił Chrisa. Trzy - jest zwykłym dupkiem. Taka odpowiedź wystarczy? - krzyczałam szlochając.
 - To ten cały Matt? Czy ona postradała zmysły? - powiedział wystraszony Louis.
 - On się przedstawił jako Rick. Ale... przecież ja nie znałem nawet tego Matta. Więc... ochrona! -  zawołał mój brat.Ciągle płakałam. Chciałam opowiedzieć chłopakom o przekręcie Seleny i Matta, ale nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Nie docierało do mnie też to, co mówiono do mnie. Najlepiej by było gdybym nigdy się nie urodziła. Zaoszczędzono by mi wtedy bólu, który teraz czułam. Nie mogłam w to nadal uwierzyć... Czy Selena zdawała sobie sprawę z tego, że teraz pójdzie siedzieć? Chyba nie skoro mi powiedziała. Chwilę później poczułam, że osuwam się na ziemię. Jakby w oddali słyszałam głosy chłopaków. " Louis dzwoń po karetkę! ", "Co się dzieje Justin? ", " Chyba zemdlała! Nie wiem! ". Potem już nic nie słyszałam...

* Dwa dni później *
Justin
Cat od dwóch dni leży w szpitalu. Zemdlała, ale lekarze mówili, że to co ona ze sobą wyprawiała było niebezpieczne dla dziecka. Dowiedziałem się, że nie jadła około półtora dnia i brała jakieś leki, których nie powinna brać w swoim stanie. Była kompletnie wykończona, a do tego okropnie zdenerwowana i zestresowana. Gdybym o tym wszystkim wiedział nie pozwoliłbym jej na to wszystko. Czekałem ciągle aż moja siostra się obudzi.Bałem się, że teraz straci jeszcze swoje dziecko i całkiem się załamie. Nie przeżyłaby kolejnej wielkiej straty.
 - Panie Bieber, zapraszam. - powiedziała pielęgniarka o otworzyła drzwi od sali w, której leżała Cat.
Ucieszyłem się, że znów widzę ją w "normalnym" stanie.
 - Skoro już jesteś przytomna, to mogę się na ciebie wydrzeć? - Cat pokiwała głową. - Dlaczego nic nie jadłaś?! Chciałaś zabić to dziecko? A te leki? Podobno w sporych ilościach! Chciałaś się zabić?! Zgłupiałaś już do reszty?!
 - Przepraszam... - powiedziała cicho. - Nie chciałam zabić Rose. Przysięgam. Po prostu po śmierci Chrisa wszystko się zmieniło... Przy ludziach funkcjonowałam w miarę normalnie, ale gdy byłam sama.... Obiecuję, że się zmienię. - powiedziała.
 - Wierzę ci. Zostaniesz tutaj jeszcze na obserwacji. Jeśli wszystko będzie okay, wypiszą cię, a jak nie to jeszcze troszkę tu zabawisz.
Chwilę potem zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Louis... odrzuciłem połączenie. Znowu rozbrzmiał mój telefon. Tym razem Tyler. Potem Zayn, Harry, Niall i Liam. Dzwonili tak wszyscy na zmianę. W końcu się złamałem i odebrałem połączenie od Niall'a.
 - Czego wy chcecie? - spytałem zdenerwowany.
 - Chcemy wiedzieć co z Cat. - odpowiedział mój przyjaciel.
 - Obudziła się, ale nie możecie z nią pogadać bo pojechała właśnie na obserwację. 
 - Będziecie dzisiaj z powrotem? Louis nam tutaj szaleje ze zmartwienia....
 - Będziemy... Raczej. - odpowiedziałem i rozłączyłem się.

--------------------------------------------------------------
 Zainspirowaliście mnie do tego żebym dalej dla was pisała. Dziękuję, że jesteście i czytacie. Szczególnie chciałam podziękować Katy Belieber napisała " I wydaje mi się, że nie chciałabyś zawieszać bloga, skoro to twoja pasja to nie powinnaś tego robić. A czytelnikami się nie martw. "
Właśnie... to moja pasja i nie powinnam tego robić. Uświadomiłam sobie, że z pasji nie można rezygnować przez  "brak czytelników ". Jeszcze raz dziękuję. ;)

wtorek, 2 października 2012

Info ;(

Ciężko mi to pisać, ale zawieszam bloga na czas nie określony. Bardzo mi przykro, ale widzę, że on nikogo nie interesuje. Nie widzę komentarzy pod postami i nie znam waszych opinii. Póki nie zobaczę, że mam dla kogo pisać nie dodam kolejnego rozdziału. Wszystko zależy teraz od was. Pokażcie, że wam zależy, a będą pojawiać się kolejne rozdziały.

poniedziałek, 24 września 2012

Rozdział 10

* Następnego dnia *
Justin
Odkąd wczoraj wróciliśmy ze szpitala, Cat nie wychodzi ze swojego pokoju. Nie wpuszcza nikogo i nic nie je. Skoro ma zamknięte drzwi staramy się do niej dzwonić. Na jakieś pięćdziesiąt odebrała tylko raz.
 - Cat, wyjdź i idź coś zjeść. Szkodzisz tylko dziecku i sobie, gdy się tak załamujesz. - powiedziałem przez telefon, ale cały czas stałem pod jej drzwiami.
 - Dobra zjem coś. Zadowolony?
 - Tak, ale wyjdź z tego pokoju. Musisz żyć dalej. Idź na spacer, pooddychaj świeżym powietrzem, spotkaj się z Demi i Willem. Przyjechali z dziesięć minut temu.
 - Dobrze, tylko się ubiorę. - odpowiedziała mi i się rozłączyła.
Czekałem na nią "tylko" 30 minut. Poszliśmy do restauracji, a potem ona wyszła gdzieś z przyjaciółmi. W przyszłą sobotę ma odbyć się pogrzeb Chrisa w naszym rodzinnym mieście. Dobrze wiem, że Cat będzie tam płakać prawie tak samo jak pan i pani Blake. Nie chcę patrzeć na to jak  cierpi. Ale cóż, uparła się, że musimy jechać, bo ona chce go pożegnać.

Cat
Wyszłam z pokoju i poszłam coś zjeść. Sama przed sobą nie przyznawałam się do tego, że jestem głodna i nie chciałam nic jeść. Ale zadzwonił Jus i powiedział, że w ten sposób szkodzę dziecku. Uderzył w mój najczulszy punkt. Dobro mojego maluszka było dla mnie najważniejsze. Cieszyłam się, że przyjechali do mnie moi przyjaciele. Może mają dla mnie jakąś wesołą nowinę. Chciałabym, bo ten cały smutek wokół mnie już mnie przytłacza. W sumie gdyby przytłaczał było by dobrze. On mnie po prostu zabijał od środka. Zabijał moje serce. Teraz czułam się tak jakby ktoś wypalił mi ogromną dziurę w sercu. Dziurę, której w żaden sposób nie da się załatać.
 - Hej Cat. - powiedziała Demi przytulając mnie. - Jak się czujesz?
 - Jeśli mam być szczera, to nie za dobrze. Tak strasznie mi go brakuje. Wszędzie dostrzegam jego nie obecność. Ale może powiecie co u was?
 - No cóż. - włączył się Will. - Od jakiegoś czasu jesteśmy parą.
 - To świetnie. - ucieszyłam się. - I jak wam się układa? - spytałam
 - Hmm... Chyba świetnie. - odpowiedziała Demi. - Ale ty nie powiedziałaś nam o czymś bardzo istotnym. - powiedziała i tajemniczo się uśmiechnęła.
 - O czym? - spytałam lekko zbita z tropu
 - Ktoś tu spodziewa się dziecka. - rzekł Will
 - Ahhh.... To... Tak, powinnam iść do ginekologa. Trzeba sprawdzić czy moje dziecko jest zdrowe.
Poszliśmy do kina, a potem Demi zaciągnęła mnie do jakiegoś sklepu z rzeczami dla niemowląt.Kupiła chyba nawet więcej rzeczy niż ja.  Byłam wdzięczna wszystkim ludziom, którzy starali się doprowadzić mnie do "normalnego" stanu. Wierzyłam, że z tych gruzów da się jeszcze wybudować dom. Może byłam naiwna, ale zawsze warto mieć nadzieję.

* Sobota - Pogrzeb *
Cat

Ubrana w to, płakałam na cmentarzu. Ostatnie pożegnanie z Chrisem. Już nigdy więcej nie miałam go zobaczyć. Najzwyczajniej w świecie nie dane jest mi być szczęśliwą. Wszyscy płakali. Ja, jego rodzice i jedyna babcia chyba najmocniej.Cóż, po takiej stracie ciężko się pozbierać, ale ja muszę jak najszybciej dla naszego dziecka. Na pewno chciałby żebym była szczęśliwa i opiekowała się naszą córeczką ( znaczy myślę, że to dziewczynka ). Po pogrzebie poszłam jeszcze do moich rodziców i zawiadomiłam ich o tym, że zostaną dziadkami. Byli szczęśliwi, ale jednocześnie smutni. Szczęśliwi bo będą mieli wnuczkę, a smutni przez śmierć Chrisa. Mój tata był z Blake'ami bardzo blisko. Ojciec Chrisa był jego najlepszym przyjacielem od nie pamiętnych czasów. Podobno razem dorastali. Ciężko było mi też przechodzić przez park w którym wyznałam mu miłość lub patrzeć na jego dom. Okropna była myśl, że on może już mnie nie pocałować, nie przytulić lub nie powiedzieć mi, że mnie kocha.

 * Dwa dni później * 
Cat

 Od godziny siedziałam w samolocie. Justin postanowił zabrać mnie na wakacje. Lecieliśmy na Hawaje. W sumie fajnie. Może odprężę się, opale i zacznę odrobinę normalniej funkcjonować. Zdarza mi się, że wyobrażam sobie siebie i Chrisa siedzących na sofie w domu Jusa. Oglądamy filmy i przytulamy się. Czasami dobrze mi to robi. Odrywam się wtedy od szarej rzeczywistości w której mojemu zmarłemu chłopakowi nie jest dane żyć. Gdy dolecieliśmy już na miejsce przywitała nas przepiękna pogoda i pełno fanów Justina. Niektórzy trzymali duże kartonowe tablice z napisami " Cat, będzie dobrze! ". Wzruszyłam się odrobinę. Nie mogłam uwierzyć w to, że tyle osób martwi się moim stanem. Udaliśmy się do samochodu, który miał nas zawieźć do hotelu. Jechaliśmy może z 15 minut. Jedyne co mnie dziwiło w tym hotelu to, że był w nim basen. Przecież 50 metrów od hotelu jest piękna plaża.  Kompletny bez sens. Gdy już się rozpakowałam wyszłam z hotelu i poszłam przejść się po plaży. Mijałam dziewczyny w skąpym bikini i chłopaków w kąpielówkach. Zatrzymałam się w miejscu, gdzie nie było prawie wcale ludzi. Usiadłam na piasku i zaczęłam płakać.
 - Hej. Czemu płaczesz? - odezwał się ktoś za mną.
 - Nie ważne. Nie będę ci się zwierzać. Przecież nawet się nie znamy. - odpowiedziałam chłopakowi.
 - Nie był bym taki pewny, Cat. Nie mów, że mnie nie pamiętasz.
 - A jednak. Jakoś cię nie kojarzę. Możesz sobie iść? Czy może ja mam to zrobić?
 - Okay, ale pamiętaj. Nie marnuj czasu na smutek, bo życie przeleci ci szybciej niż myślisz.
Kiedyś mówił tak mój przyjaciel, ale zaginął. To nie możliwe. To nie może być Tyler. Ale tylko on tak mówił. Spojrzałam na chłopaka, który cały czas za mną stał. Tak, teraz byłam pewna, że to Tyler. Te same czekoladowe oczy, włosy koloru brązowego i uśmiech nie schodzący z twarzy.
 - Tyler? - spytałam nie pewnie.
 - Brawo! Wygrałaś szklankę kurzu i spacer z tym ciachem. - powiedział wskazując na siebie.
 - Jak zawsze... Ale przecież ty zaginąłeś 3 lata temu! Jak to możliwe, że żyjesz?
 - Znajomości... To idziesz na ten spacer? Opowiesz mi  może dlaczego płakałaś, a ja opowiem ci dlaczego uciekłem z domu.
Wstałam z miejsca i podeszłam do niego.
 - Trochę się zmieniłaś, ale oczy tak samo piękne jak te na zdjęciu, które trzymam w portfelu. - powiedział
 - Dziękuję. Masz moje zdjęcie w portfelu?
 - Przecież sam je kiedyś robiłem. Wtedy na wycieczce do Niemiec, a tak poza tym, to musiałem mieć coś co by mi cię przypominało.
Szliśmy wzdłuż plaży i opowiadaliśmy sobie o naszych problemach. Najpierw opowiedziałam Tylerowi o śmierci Chrisa i o tym, że jestem w ciąży. Potem on zaczął opowiadać  mi swoją historię.
 - Cóż... Wiesz, że moja mama wyszła ponownie za mąż. Wiesz też, że ten facet chciał się mnie pozbyć. Raz nawet chciał wypchnąć mnie przez balkon i przejechać samochodem. On był jakimś szaleńcem. Mówiłem to mojej matce, ale ona broniła go i próbowała mi wmówić, że mi się to przyśniło. Postanowiłem uciec z domu. Miałem uzbierane dość sporo pieniędzy. Spakowałem do szkolnego plecaka ubrania, pieniądze, paszport itp. Wyszedłem  "do szkoły" i już nie wróciłem. Poleciałem na Hawaje, mam pracę i się uczę. Mam własne mieszkanie. Ogólnie jest okay. Radzę sobie, chociaż cierpiałem, bo myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę. Byłaś jedyną osobą, która mnie rozumiała. Żałowałem potem, że nie powiedziałem ci o tym, że uciekam. - zwierzył się.
 Byłam pod wrażeniem, ale jednocześnie byłam też wściekła. Był moim najlepszym przyjacielem od piaskownicy, a uciekł i nic mi nie powiedział. Ja głupia myślałam, że on już nie żyje. Opłakiwałam go tygodniami, a on siedział sobie na Hawajach i wiódł spokojne życie. O godzinie 19:00 Tyler odprowadził mnie pod hotel.
 - Mogę cię jutro wyciągnąć do mojej pracy czy jesteś zajęta? - spytał, gdy miałam już wchodzić do hotelu.
 - Nie, nie jestem zajęta. Mogę iść. Tylko beż żadnych sztuczek. Zero łapania za rękę, przytulania od tyłu i przede wszystkim całowania. - powiedziałam poważnym tonem.
 - Pamiętasz każdą moją "sztuczkę", no nie? - pokiwałam głową i weszłam do środka wielkiego budynku. Justin czekał na mnie przed moim pokojem hotelowym.

---------------------------------------------------------------------------------
Ja was chyba zacznę szantażować. 10 komentarzy = rozdział 11. Poza tym to dziękuję, że czytacie te moje wypociny xD Staram się pisać jak najlepiej, ale nie zawsze mi wychodzi. Szczerze mówiąc to nie jestem jakoś specjalnie zadowolona z tego rozdziału. 

niedziela, 9 września 2012

Rozdział 9


*Rano*
 Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam je. Nie spodziewałam się  osoby, którą tam zastałam.
 - Louis? Co cię do mnie sprowadza o 5:00 rano? - spytałam zaspanym głosem.
 - Chciałbym z tobą pogadać. Tylko nie reaguj zbyt gwałtownie okay? - pokiwałam tylko głową. - Chodzi o to, że bardzo mi się spodobałaś.  Chciałbym żebyś została moją dziewczyną i obdarzyła mnie dzieckiem, które w sobie nosisz. Traktował bym je jak własne. Jestem w stanie dać ci dużo więcej niż ten Chris. - powiedział lekko zdenerwowany
 - Nie jesteś w stanie dać mi więcej niż Chris, a ja nie jestem w stanie obdarzyć cię taką samą miłością jak jego. Kocham Chrisa, a nie ciebie Louis.
 - Rozumiem, ale po prostu chciałem żebyś wiedziała. Cześć.- powiedział i wyszedł z pokoju.
Nie mogłam potem zasnąć. Czułam dość spore zakłopotanie. Louis był tylko moim przyjacielem, a oczekiwał czegoś  więcej. Nie byłam w stanie mu tego dać. Nie zakochałam się w sławnej gwieździe, ale w chłopaku, którego znałam od dawna. Zawsze był przy mnie. Zauroczyły mnie brązowe oczy mojego Chrisa, które sprawiały wrażenie jakby przenikały moją duszę. Przez te wszystkie myśli przechodzące przez moją głowę, nie mogłam zasnąć. Włączyłam telewizor i skakałam po kanałach. Z racji tego, że było dopiero po 6:00 nie leciało nic ciekawego. Ktoś znowu pukał do drzwi. Wyłączyłam telewizor i poszłam otworzyć. Tym razem stało w nich kilka osób. Konkretniej cztery. Harry, Zayn, Niall i Liam.
 - Przyszliśmy się pożegnać. - powiedział Harry.
 - Będzie nam ciebie brakować. - dodał Niall.
 - Tak. Chociaż znamy się tylko dwa dni. - uzupełnił Liam
 - Mi też będzie was brakować. - powiedziałam i przytuliłam ich. Do oczu napłynęły mi łzy.- Nienawidzę pożegnań.
Odsunęłam się od nich delikatnie bo wszedł Justin.
 - Za chwilę wyjeżdżamy. - powiedział mój brat. - Zbieraj się.
Wyszedł on, a potem chłopcy. Wzięłam moją torebkę, a walizkę zabrał ktoś z ekipy Jusa. Wyszłam z hotelu, bo ktoś już nawet mnie wymeldował. Czemu oni robią wszystko za mnie?! Obchodzą się ze mną jak z jajkiem. Przecież ciąża to nie choroba. Wsiadłam do podstawionego samochodu. Jeszcze trochę i zobaczę się z Chrisem. Jedyne pocieszenie. Byłam odwrócona do okna i nie widziałam kto wchodzi do środka. Usłyszałam jak zamykają się drzwi. Sądziłam, że to Justin więc się odezwałam.
 - Czemu wszyscy obchodzicie się ze mną jak z jajkiem? Ciąża to nie choroba bracie.
 - Pewnie sądziłaś, że to Justin co? - usłyszałam jej głos. Głos Seleny. Odwróciłam się i się nie pomyliłam.
 - Co ty tutaj robisz? - spytałam chłodno.
 - Jadę z wami do Nowego Jorku, a co? Coś się nie podoba przyszłej mamusi?
 - Tak, a żebyś wiedziała, że mi się nie podoba.
 - Skarbie. - zwróciła się do mnie. - Ty mnie nie lubisz i ja cię nie lubię, ale jadę tam tylko po to żeby odbić ci tatuśka tego bachora.
 - Nie uda ci się to! Chris mnie kocha, a ja kocham jego.  W ogóle to jestem strasznie zdziwiona, że Justin pozwolił ci wrócić. - w tym samym momencie otworzyły się drzwi i wsiadł Justin.
 - Hej kochanie. - powiedział i pocałował tę wywłokę w policzek.
 - Porzygam się zaraz. Jak ty możesz ją jeszcze całować? Po tym wszystkim co ci zrobiła? Nie pamiętasz jak cierpiałeś?! Jesteś głupi! - krzyknęłam.
 - Uspokój się. Sel przysięgła, że więcej nic takiego się nie zdarzy, więc jej wybaczyłem.
 - Jesteś głupi! Nie wiesz po co ona tam jedzie z nami? Chce odbić mi Chrisa! Sama mi się przed chwilą przyznała!
 - Przestań Cat! Jak możesz mnie o coś takiego oskarżać. - powiedziała do mnie po czym zwróciła się do Justina. - Justin nie widzisz co ona próbuje zrobić? Chce nas poróżnić. Wiesz dobrze, że ona mnie nie lubi. Wiesz dobrze, że nigdy więcej cię nie zdradzę i nie zranię.
 - Puki ona nie zniknie z przynajmniej mojego życia, możesz się do mnie nie odzywać bracie.  - zagroziłam i już więcej się nie odzywałam. Wiedziałam, że Justin jest rozdarty.

* Po przyjeździe do Nowego Jorku *
Justin
 Nie rozumiem już tych dziewczyn. Taka Cat. Raz jest wzorem siostry, a potem wmawia ci, że twoja dziewczyna wyjeżdża z tobą do Nowego Jorku, żeby odbić jej faceta. Albo Selena. Prawda, zdradziła. Ale przyszła sama i przeprosiła. Przyrzekła, że więcej nic takiego się nie zdarzy. Tym razem chyba zaryzykuję i uwierzę Sel. Muszę pogadać też z Cat. Nie chcę żeby znowu mnie znienawidziła. Wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem do niej. Drzwi były uchylone, a ona kłóciła się z Seleną. Nie chciałem podsłuchiwać, ale coś mnie do tego zmusiło.
 - Czemu ty tak krzywdzisz mojego brata?! - darła się Cat
 - Najbardziej to ja chcę skrzywdzić ciebie mała. Nie obchodzi mnie już Justin. Chcę Chrisa i zdobędę go. Ktoś taki jak ty mi nie przeszkodzi. Pomyśl. Który facet chciałby się zajmować jakimś bachorem w wieku dziewiętnastu lat? Chris na pewno nie. Może twój braciszek pomoże ci z tym dzieciakiem. Ale nie licz na za dużo. On ma tą swoją karierę i faneczki. -  powiedziała Selena, a we mnie coś pękło. To chyba było serce. Cat miała rację.
 - Nic nie wiesz o mnie, o Chrisie i o Justinie. Wiesz co? Chciałabym żebyś nigdy nie pojawiła się w jego życiu. Oszczędziłoby mu to cierpień. - wtedy postanowiłem poprzeć siostrę.
 - Właśnie, Selena. Oszczędziłoby mi to cierpień. Nie mogę uwierzyć w to, że ci wybaczyłem. Mogłem uwierzyć mojej siostrze. Teraz wynoś się stąd i nie stresuj jej. Za chwilę idę cię wymeldować.
  - Nie możesz!  - krzyknęła na mnie
 - Właśnie, że mogę. Przypominam ci, że jesteś tutaj na mój koszt. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się złośliwie.
 Pięć minut później Seleny nie było już w hotelu. Nie obchodziło mnie to jak ona sobie poradzi. Wiedziałem, że muszę zacząć życie od nowa.Wiedziałem też, że będzie mi trudno. Byliśmy ze sobą ponad rok. Na początku uczucie łączące naszą dwójkę było silne. Zdawało się, że nic nie może jej zepsuć. Nie wierzę w to, że tak bardzo się pomyliłem.

* Następnego dnia - spotkanie z Chrisem *
 Cat
Byłam już prawie gotowa do wyjścia. Miałam spotkać się wreszcie z Chrisem. Ubrałam się w to i poszłam na miejsce spotkania. Była już umówiona przez nas godzina, a Chrisa wciąż nie było. Zadzwoniłam do niego raz. Potem drugi trzeci, dziesiąty i dwudziesty. Za każdym razem poczta głosowa. Zaczynałam się martwić. Ale wciąż czekałam i nic nie robiłam. Po chwili usłyszałam dźwięki karetki i policję. Po dwudziestu następnych minutach zadzwoniła Demi.
 - Hej. Co słychać. - przywitałam się lekko zmartwionym tonem
 - To ty jeszcze nie wiesz?
 - Czego? - spytałam przestraszona.
 - Chris miał wypadek samochodowy gdy jechał na spotkanie z tobą. Leży teraz w szpitalu i walczy o życie. - powiedziała płaczliwym tonem, a ja oczami wyobraźni widziałam łzę spływającą po jej policzku.
 - W którym szpitalu? Ja muszę tam natychmiast pojechać! - krzyknęłam do telefonu, a przyjaciółka podała mi adres.
 Nie miałam daleko. Szybko dobiegłam. W punkcie informacji szpitala chciałam uzyskać informacje na temat Chrisa. Pielęgniarka była bardzo miła i od razu zaprowadziła mnie pod odpowiednią salę. Zobaczyłam Chrisa w bandażach i gipsie. Okropne doświadczenie widzieć swoją miłość walczącą o życie.
Usiadłam przed salą i czekałam na lekarza, który się nim zajmuje. Po godzinie czekania wreszcie zobaczyłam doktora Gilberta.
 - Doktorze, czy mogę do niego wejść? Bardzo mi na tym zależy. - powiedziałam przez łzy.
 - Oczywiście, że tak pani Bieber. Ale mam dla pani złą wiadomość.
 - Tak? Jestem gotowa prawie na wszystko. - oznajmiłam
 - Jeśli stan zdrowia pana Blake ' a się nie poprawi to on umrze. Bardzo mi przykro z powodu tego nieszczęścia.
 Poczułam więcej łez napływających do oczu. Nie mogę w to uwierzyć. Mój Chris jest skazany na śmierć? To niemożliwe.  Weszłam do sali i usiadłam na krześle, które stało obok szpitalnego łóżka. Wzięłam zdrową rękę Chrisa i przyłożyłam ją sobie do brzucha.
 - Chris, tam jest twoje dziecko. Dlatego właśnie chciałam się z tobą spotkać. Chciałam powiedzieć ci, że zostaniesz ojcem. Kocham cię i nie pogodziłabym się z tym, że możesz umrzeć. Musisz żyć. Musisz być silny. Dla naszego dziecka. - wtedy poczułam, że mój ukochany się poruszył. Spojrzałam na jego twarz. Oczy miał lekko otwarte i patrzał na mnie.
 - Moje dziecko. Przynajmniej umrę szczęśliwy.- powiedział szptem i znowu stracił przytomność. Po chwili usłyszałam jak jedno urządzenie wydaje niepokojący dźwięk. Ten dźwięk oznaczał, że serce Chrisa powoli przestaje bić. Poderwałam się z miejsca i zawołałam doktora Gilberta. Pielęgniarka kazała mi poczekać przed salą. Czekałam tam z godzinę zalana łzami. Zdążyłam nawet zadzwonić do Justina i wyjaśnić mu co się stało. Siedział teraz obok mnie i obejmował mnie ramieniem. Bez przerwy powtarzał, że wszystko się ułoży. Po jakiś następnych trzydziestu minutach wyszedł Gilbert i oznajmił mi najstraszniejszą rzecz.
 - Przykro mi. - powiedział ze smutną miną. - Pan Blake zmarł.
Wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem. Bez przerwy powtarzałam "Nie. To niemożliwe. On musi żyć!"
Justin i reszta bez przerwy mnie pocieszali. Po jakiś dwóch godzinach do szpitala przyjechali rodzice Chrisa.
 - Spokojnie Cat. - mówiła przez łzy pani Blake. - Rozumiem co czujesz. Chociaż... ja jestem matką i straciłam jedynego syna. Ale teraz wiem, że niedługo będę miała wnuka.
 - Ale pani Blake, ja nie wyobrażam sobie życia bez Chrisa. On zawsze był taki dobry i czuły, a Bóg ukarał go śmiercią. - odparłam szlochając.
 - Mój syn nie żyje. Myślałam, że nigdy nie wypowiem tych słów. A spotkało nas takie nieszczęście.

sobota, 1 września 2012

Rozdział 8

 Nawet jak śpię do 11:00, to jestem koszmarnie zmęczona. Czy to normalne podczas ciąży? Tak szczerze mówiąc to nie wiem. Zwlekłam się z łóżka i zabrałam się do porannej toalety. Wybrałam sobie ubrania i nałożyłam delikatny makijaż. Potem zeszłam do hotelowej restauracji, gdzie zamówiłam jedzenie. Zjadłam wszystko i znowu poszłam do mnie do pokoju i umyłam zęby. Była już 14:00. Harry, Zayn, Liam, Niall i Louis mogli zjawić się w każdej chwili. Usiadłam wygodnie na sofie i włączyłam telewizor.  Same nudy... Zatrzymałam się na kanale MTV. Leciał program "Nastoletnie matki". Oglądam to co jakiś czas, ale teraz, gdy jestem w ciąży jakoś bardziej mnie to ciekawi. Gdy pewien chłopak zostawił swoją dziewczynę kiedy ona oznajmiła mu, że jest w ciąży, to się przeraziłam. Co jeśli Chris też tak zareaguje? Co jeśli mnie zostawi z powodu dziecka? Nie chcę wychowywać mojego maleństwa bez niego. Ktoś zapukał do drzwi i niepewnie je otworzył. Zobaczyłam w nich Louis'a.
 - No hej. Gotowa? - spytał.
 - Tak, jasne. Wezmę torebkę i możemy iść. - powiedziałam.
 - To my poczekamy przed drzwiami.
Poszłam do sypialni i wzięłam swoją torebkę. Wyszłam przed drzwi swojego pokoju hotelowego, a tam chłopcy grający w butelkę. Chyba żaden z nich nie zauważył, że się im przyglądam.
 - No więc Louis... Jakie by ci zadać pytanie? - powiedział Harry sam do siebie.  - O już wiem!
 - No to szybciej bo się tutaj zestarzeję. - powiedział Lou.
 - Co myślisz o Cat?
Twórcze, pomyślałam sobie.
 - Jest śliczna, utalentowana, inteligentna i niestety ma chłopaka. Tak szczerze mówiąc to ja bym wolał być ojcem jej dziecka. - odpowiedział na zadane pytanie, a mnie zamurowało.
 Czy on właśnie powiedział, że chciałby mieć ze mną dziecko? Tak chyba tak...
 - Trzeba było pojawić się z dwa miesiące temu. Może byś zdążył zmajstrować mi dziecko. - powiedziałam
 Lou zrobił minę jakby zobaczył ducha. Chyba troszkę się zmartwił, że wszystko słyszałam.
 - Emm...No wiesz... To było.Ten emm.. No nie wiem jak ci to wyjaśnić. Po prostu mi się spodobałaś? - powiedział lekko zakłopotany.
 - Może o niczym bym się nie dowiedziała gdybyście nie grali w butelkę na korytarzu. Tak w ogóle kto na to wpadł? - spytałam i zaśmiałam się.
 - Ja! - krzyknął Niall
 - Świetnie. Idziemy?
Chłopcy kiwnęli głowami i udaliśmy się do Centrum Handlowego. Kupiłam sobie parę rzeczy i poszliśmy do Pizzeri. Gdy jedliśmy zamówioną pizze podeszło do nas kilka dziewczyn w wieku od 14 do 16 lat. Na widok chłopaków zaczęły piszczeć i wydzierać się "To One Direction!  To oni!". Zerwaliśmy się z miejsca i poszliśmy w stronę wyjścia. Przed lokalem stał tłum dziewczyn w różnym wieku. Trzymały wysoko kartonowe karty na których było napisane " I ♥ 1D", " I ♥  Justin Bieber and Cat Bieber", "I Love JB". Skąd oni wiedzieli gdzie my jesteśmy? A tak w ogóle to Justina tutaj nawet nie było za jakiś czas ma koncert. Przecisnęliśmy się przez tłum i zaczęliśmy uciekać w stronę naszego samochodu. Niestety on tez był oblężony przez fanki. Wyciągnęłam pospiesznie telefon i zadzwoniłam do Justina. Nie odbierał. I co by tutaj zrobić? Wbiegłam szybko z chłopakami do autobusu, który miał właśnie odjeżdżać. Fanki nie zdążyły wbiec do niego za nami i udało nam się uciec. Pojechaliśmy na drugi koniec miasta, a było już dobrze po 19:00 i byłam strasznie zmęczona. Mam nadzieję, że moje przemęczanie się nie wpłynie źle na dziecko. Przestanę się męczyć i zacznę siedzieć tylko w domu na kanapie i zżerać zawartość lodówki lub hotelowego bufetu. Będę oglądać tyle telewizji ile wlezie. Trzeba nacieszyć się wolnym czasem puki się go jeszcze ma... Podejrzewam, ze i tak będę robiła coś zupełnie innego. Wracając do mojego zmęczenia to ciekawa byłam ile zajmie nam dotarcie do domu. Godzinę, dwie, a może nawet trzy. Oddaliłam się od chłopaków i poszłam do parku. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce i zaczęłam myśleć. Nie wiem o czym konkretnie, ale tak się zamyśliłam, że aż zasnęłam. Usłyszałam przez sen, że ktoś próbuje mnie budzić. To był chyba Louis na zmianę z Harrym.
 - Cat... Wstawaj. Martwiliśmy się o ciebie. Harry, a co jak ona zemdlała? Lub ktoś ją skrzywdził? Nie wiemy kiedy dokładnie odeszła. - zwrócił się Lou do Harry'ego.
 - Tylko zasnęła. Zobacz. Już się budzi. - powiedział Harry wskazując na mnie.
 - Właśnie Louis. Już się budzę. Nie zamartwiaj się tak, bo zmarszczek dostaniesz. - powiedziałam i podniosłam się z ławki.
 - Jak my wrócimy do domu? - spytałam ich. - Przecież na piechotę zajmie nam to z 3 godziny.
 - Justin już czeka na nas w tamtej limuzynie. - powiedział Harry wskazując na długie i piękne czarne auto.
 Udałam się w kierunku samochodu, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Rzeczywiście czekał tam Jus, ale wyglądał jakby miał zaraz wybuchnąć. Przygotowałam swoje nerwy na wybuch. Przymknęłam delikatnie oczy, ale nic się nie wydarzyło.
 - Nie zostawię cię więcej z nimi. - rzekł stanowczo
 - Dlaczego? Przecież nic takiego nie zrobili! - zaprotestowałam.
 - Zrobili. Spuścili cię z oczu i coś mogło się tobie stać. Nie wybaczyłbym im gdyby ktoś zrobił tobie krzywdę. - powiedział, otworzył okno i zawołał chłopaków do środka. Postanowiłam kontynuować rozmowę już przy nich. Gdy weszli do środka postanowiłam się odezwać.
 - Jeśli zechcę to będę z nimi wychodzić. - oznajmiłam Justinowi.
 - Mieszkasz ze mną i raczej to ja będę decydował o twoim bezpieczeństwie.
 - Przestań Justin. - wtrącił się Liam.- Cat odeszła tylko na chwilkę, a przy nas jest na serio bezpieczna.
 - Nie ma o czym gadać. I tak pewnie nigdy więcej już jej nie zobaczycie. Jutro wyjeżdżamy do Nowego Jorku i nawet nie będzie okazji żebyście się nią "zajęli". - odpowiedział mu mój brat.
Chyba skończyliśmy rozmowę. Nikt się już nie odzywał więcej na ten temat. Gdy dojechaliśmy do hotelu rzuciliśmy do siebie tylko "cześć" i poszliśmy do swoich pokoi. Spakowałam się szybko i poszłam spać. We wtorek zobaczę się z Chrisem.... Wreszcie...

------------------------------------------------------------------------
Dzięki za te miłe komentarze spod rozdziału 7:) Nie sądziłam, że komuś podoba się mój blog. Mały szantaż. Teraz podbijamy xD 8 komentarzy = 9 rozdział.

czwartek, 23 sierpnia 2012

Rozdział 7

 Tym razem nie spałam już tak długo,a to wszystko dlatego, że lecieliśmy do Francji. Szkoda, że nie będzie ze mną Chrisa. Będziemy w Paryżu,a Paryż to miasto zakochanych. Nie lecieliśmy bardzo długo, ale udało mi się zasnąć. Mieliśmy jeden dzień dla siebie, bo jutro już zaczynamy koncerty. Znaczy Jus zaczyna koncerty, a ja jestem głosem pomocniczym w piosence Overboard. Miałam już tego dość. Cały czas to samo. Ciągły stres, a mi znowu zbiera się na wymioty. Teraz coś sobie uświadomiłam. A co jeśli ja jestem w ciąży? Ahh...zapomnieliśmy z Chrisem o zabezpieczeniu i teraz to jest możliwe. Do tego moje sny i długi sen. Gdy już pozbierałam się trochę, udałam się do apteki i zakupiłam dwa testy ciążowe. Wykonałam je i oba wyszły pozytywnie. To niemożliwe... Jak ja to powiem Justinowi, a jak Chrisowi? Przez telefon? Nie... Spotkam się z nim za trzy tygodnie! Wtedy mu powiem. Ale jak? "Hej Chris. Jestem w ciąży, a co tam u ciebie?". Nie to jest żałosne. Ja jestem żałosna. Musze powiedzieć Justinowi. Tylko jak on zareaguje? Będzie zły, a może szczęśliwy? Może ucieszy się, że będzie wujkiem? Tak...Chyba tak. Poszłam pod drzwi jego pokoju hotelowego i zapukałam niepewnie.
 - Proszę! - krzyknął Justin.
Uchyliłam lekko drzwi i zajrzałam do środka. Mój brat leżał na wielkim łóżku i robił coś na laptopie.
 - Hej. Co robisz?
 - Piszę z kumplem, a co? Chcesz pogadać?
 - No mniej więcej. Raczej coś ci oznajmić. - odpowiedziałam
 - No to siadaj i wal. Jestem gotowy na wszystko.
 - Chciałbyś zostać wujkiem?
 - Tak, raczej tak, a co?
 - No bo ja jestem w ciąży.
Justin zrobił minę mówiącą " Jak to możliwe?". Nie dziwiłam mu się. Sama byłam zaskoczona. Nagle zaczął się śmiać. Rzucił się na mnie żeby mnie uściskać.
 - Gratuluję! Będę wujkiem! - Justin wybiegł na korytarz. - Ludzie ja będę wujem!
Zaczął tańczyć na korytarzu i nie przestawał powtarzać  tego samego "Będę wujkiem!". Zabawne.... myślałam, że będzie wściekły, ale jest szczęśliwy. Świetnie. Teraz trzeba się go spytać o Nowy Jork.
 - Justin! Wracaj, bo  chcę z tobą o czymś jeszcze pogadać. - krzyknęłam do niego
 Justin przestał tańczyć, ale cały czas lekko podrygiwał. Wszedł do pokoju i znowu usiadł na łóżku.
 - Od poniedziałku mamy tydzień wolny. Możemy wtedy pojechać do Nowego Jorku i wszystko opowiesz Chrisowi.
 - Właśnie o to chciałam zapytać. Przyznaj się, że  czytasz ludziom w myślach! Zawsze wiedziałam, ze coś z tobą nie tak!
 - W Paryżu mamy tylko jeden koncert jutro. Znaczy ja mam, bo ty nie możesz się przemęczać i stresować. - powiedział. - Czyli niedziela zajęta, a w poniedziałek wieczorem będziemy w Nowym Jorku. Zobaczysz się z Chrisem we wtorek.
 - Muszę do niego zadzwonić i powiedzieć, że musimy spotkać się we wtorek w Central Parku przy moście. - powiedziałam po czym  wybrałam numer Chrisa i zadzwoniłam do niego.
 Odebrał po trzecim sygnale. Gdy powiedziałam mu, że we wtorek będę w Nowym Jorku cieszył się jak głupi. Od razu zgodził się na spotkanie w parku. Gadaliśmy jeszcze przez chwilę o zwykłych sprawach typu co u ciebie, jak tam podróże itp. Korciło mnie żeby powiedzieć mu o dziecku i moich dziwnych snach, ale się powstrzymałam i po prostu zakończyłam rozmowę. Wyszłam z pokoju Jusa i poszłam do hotelowej restauracji. Zamówiłam sobie lasagne. Chyba nigdy nie smakowała mi tak dobrze jak teraz. Gdy skończyłam już swój posiłek udałam się do miasta, żeby pooglądać ubranka dla dzieci i inne akcesoria. Bardzo spodobały mi się body dla dziewczynki z Hello Kitty. Dziecko musi wyglądać w tym rozkosznie. Były śliczne łóżeczka, chodziki, wanienki i nocniczki. Miałam przeczucie, że moje maleństwo to dziewczynka, dlatego nie zwracałam uwagi na rzeczy dla chłopców. Do domu wróciłam ze stertą rzeczy dla dziecka. Na razie kupiłam tylko trochę ubranek, wanienkę i pierwsze opakowanie pampersów ( tak jakby co). Brakowało mi jeszcze bardzo dużo rzeczy. Ale na zakupy mam całe 9 miesięcy. W Nowym Jorku powinnam znaleźć jakiegoś dobrego ginekologa i umówić się na wizytę.Hmmm....Chyba powinnam poprosić Justina o przerwanie trasy. Ale jego fanki będę bardzo zawiedzione. Mam straszny mętlik w głowie. Co powinnam zrobić? Chyba się z tym prześpię. Weszłam do mojego pokoju, a w nim siedział Justin, ten pajac Christian, Scooter Braun i ....One Direction?
 - Cześć!- powiedzieli wszyscy razem
 - Emm...Hej. Co wy wszyscy robicie w moim pokoju? - spytałam
 - A co ty masz w tych torbach? - spytał Justin
 - Troszkę ubranek, wanienkę i opakowanie pampersów. Co wy robicie w moim pokoju? - powtórzyłam pytanie
 - No więc tak, Christian przyleciał mnie odwiedzić, Scooter porozmawiać o przerwaniu trasy, bo w dwóch następnych krajach są straszne zniszczenie po różnych katastrofach, a chłopaki z One Direction żeby porozmawiać o wspólnej piosence. - odpowiedział mój brat
Podeszło do mnie pięciu chłopaków i zaczęli się przedstawiać i gratulować mi dziecka. Zapamiętałam każdego. Blondyn to Niall, z lokami to Harry, w paskach to Louis, z kolczykami w uszach to Zayn, a Liam został ostatni więc najłatwiej zapamiętać.
 - Powiedziałeś już chyba wszystkim, co? - zwróciłam się w stronę brata.
 - No może coś napomknąłem.
 - Ledwo co weszliśmy, a on do nas podbiegł i zamiast jakiegoś "Cześć, co u was?" to "Będę wujem! Cat jest w ciąży!" i zaczął tańczyć. - powiedział Louis
 - I nawet nie zaproponował nic do jedzenia. - dodał Niall
Czyli raczej nie pójdę spać, ale dowiedziałam się, ze trasa zostaje przerwana. Zrobiło mi się żal fanek Justina i chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam co. Zostałam zapewniona, że Justin odbędzie dłuższą trasę jak tylko urodzę i nie będzie mi potrzebny. Bzdura... zawsze będzie mi potrzebny tylko już nie tak często jak podczas ciąży.
 - Jak dasz jej lub jemu na imię? - spytał Louis
 - Dziewczynka będzie miała na imię, Rose, a chłopiec James. Ale jestem pewna, że moje maleństwo to Rose.
 - Może być... Ja osobiście bym wolał żebyś chłopca nazwała Louis, ale to w końcu twoje dziecko. - powiedział i uśmiechnął się szeroko.
 - No i dobrze. Już się nie mogę doczekać aż poznam jego płeć. Bardzo bym chciała mieć córkę. Chris zresztą też.
 - Kto to Chris? - dołączył się do naszej rozmowy Niall
 - Chris to mój chłopak. Przecież do zrobienia dziecka trzeba dwojga! - odpowiedziałam
 - Aha. Ale wiedzieliśmy, że do dziecka trzeba dwojga. Znamy podstawy biologi. - powiedział Niall
 - Chłopaki zbieramy się, bo zamęczycie ciężarną. Pogadacie z nią jeszcze jutro. Justin powiedział, że ktoś będzie musiał z nią spędzić troszkę czasu jak on będzie na koncercie, więc nas zgłosiłem.
 - Ja nie potrzebuję nianiek! - krzyknęłam na Justina.
 - No ale ja nie chcę żebyś się nudziła. To tylko kilka godzin. Obejrzycie sobie coś i w ogóle.
 - No dobra, dobra. Widzimy się jutro. - rzuciłam do chłopaków. - Przyjdźcie tak około 15, bo chcę skoczyć sobie na zakupy okay?
 - Jasne, a teraz idziemy, bo pewnie chcesz się wyspać. - powiedział Liam, otworzył drzwi i wyszedł z Harrym, Louisem, Niallem i Zaynem. Zostali tylko Justin, Christian i Scooter.
 - Sio! - powiedziałam i nawet otworzyłam przed nimi drzwi.
Podnieśli się z mojego łóżka i wyszli gęsiego przez otwarte drzwi.  Poszłam przyszykować się do snu i chwilę później śniłam już o mniej tajemniczej dziewczynce.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Rozdział 6

 Obudziłam się w jakimś nie znanym pomieszczeniu. Było ciemno i zimno. Nie miałam związanych rąk i nóg, co było trochę dziwne. Czy w tych wszystkich filmach nie było zawsze tak, że ofierze związywano kończyny i zaklejano buzię taśmą czy innym badziewiem? Tak, tak zawsze było. Hmmm.... Skoro mam wolne ręce i nogi to wstanę i otworzę sobie drzwi. Proste. Wstałam i już zmierzałam w stronę drzwi, gdy nagle usłyszałam jego głos. Tak to musiał być on.... Matt.
 - Gdzie się wybierasz Cat?- spytał, a ja domyślałam się, że na jego twarzy pojawił się "złowieszczy" uśmiech
 - Proste. Chcę się stąd wydostać idioto! Dlaczego mi to robisz? Zależy ci na kasie?! To się sprężaj, bo nie chcę siedzieć  tutaj całą wieczność!
 - To jest bardziej skomplikowane. To prawda, zależy mi na kasie, ale też na tym żeby mieć cię na własność. Tak, minęły dwa lata, ale mnie się nigdy nie pozbędziesz kotku.
 - Hahaha! Porwanie z okupem polega chyba na tym, że wysyła się wiadomość, dostaje się kase i oddaje osobę porwaną! W innym wypadku - policja!
 - Już wysłaliśmy liścik twojemu bratu. Chcesz to przeczytaj kopię. - powiedział podając mi list. Zaczęłam czytać.
 Jeśli chcesz odzyskać Cat daj nam 1000000000$. Pieniądze włóż do kosza na śmieci w parku, przy wejściu od strony północy. Masz czas do przyszłej soboty, do godziny 16:00. Jeśli będą pieniądze to do godziny 17:00 powinieneś mieć Cat. Jeśli zamieszana w to będzie policja możesz pożegnać się z siostrą. 
 Bez pozdrowień:Bardzo NIEmiły porywacz.

 - Haha! Oryginalnie. Co mi zrobisz? Poderżniesz mi gardło? Utopisz? Zastrzelisz? Nie masz tyle odwagi! Nie miałeś odwagi, żeby powiedzieć mi, że zrywasz to nie będziesz miał odwagi żeby mnie skrzywdzić! Haha!
 - Kocham cię. Nie chcę żebyś była z tym durniem Chrisem. Ja pasuję do ciebie lepiej. Jestem idealny!
 - Ja cię nie kocham! Jesteś próżny,wredny, nie umiesz pomagać i współczuć! Nie jesteś idealny!
 - Odszczekaj to, bo już nie będę taki miły!
 - Wredny i próżny egoista!
 - Obiecałem... - powiedział, podszedł do mnie i uderzył mnie z całej siły w twarz . Upadłam na ziemię,a on kopnął mnie w brzuch. Miałam szczęście, że tylko raz. Zaczęłam zwijać się z bólu i płakać. Usłyszałam, że drzwi się zamknęły, ale nie usłyszałam przekręcanego w zamku klucza. Musze się podnieść i sprawdzić czy otwarte. To moja szansa na ucieczkę. Przeczołgałam się pod drzwi i nacisnęłam klamkę. Tak! Udało się! Może dam radę uciec? Na 100%. Wstałam i wyszłam z pomieszczenia w którym się znajdowałam. Była to jakaś stara szopa. Na przeciwko znajdował się dom, ale nie były zapalone żadne światła. Poszłam za szopę i wyszłam przez płot na ulicę. W pobliżu nie znajdował się żaden budynek, a ja nie wiedziałam jak daleko od Londynu się znajduję. Chwilka! Przecież ja mam przy sobie telefon. Na udzie umocowałam pasek z kieszonką, w której mam telefon! Wyciągnęłam go szybko i zanim zadzwoniłam do brata sprawdziłam który jest dzisiaj. Piątek? Jutro by już mieli pieniądze i...mnie. Wybrałam numer Justina i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Odebrał po pierwszym sygnale.
"Cat? To ty? Gdzie jesteś? Wszystko ok? Powiedz, że uciekłaś!"
"Tak to ja. Nie wiem gdzie jestem, ale uciekłam i jestem już dość daleko od ich domu. Czekaj...-powiedziałam i spojrzałam na tablice przede mną - Jestem 100mil od Londynu. Z mojej prawej jest las, a z lewej pole. Znajduję się na jakimś wzniesieniu bo widzę daleko budynki Londynu."
 "Za jakieś 15 minut ktoś powinien cię znaleźć IDŹ DALEJ W STRONĘ MIASTA." - powiedział i rozłączył się. No to będę szła. Mam nadzieję, że nie za długo. Chwilka....Skoro porwano mnie w niedzielę wieczorem,a  obudziłam się dzisiaj to...byłam nie przytomna prawie tydzień. Zgłodniałam, i to bardzo. Musze jak najszybciej coś zjeść, wziąć prysznic i przebrać się. Po dziesięciominutowym marszu zobaczyłam przed sobą samochód. Tak! To samochód Justina. Zatrzymał się obok mnie i wysiadł z niego mój brat. Od razu rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam płakać.
 - Boże, Cat co ci się stało? Czy ten porywacz cię bił?! Spokojnie zaraz będziesz bezpieczna. Odwiozę cię do hotelu, zjesz coś, odświeżysz się i będzie dobrze.
 - Dzięki Justin. Ja...przebudziłam się dopiero dzisiaj i jak zobaczyłam go to... myślałam, że nie będzie tak źle i, że zależy mu tylko na pieniądzach, ale on chciał Cię wykiwać. Chciał wziąć pieniądze i mnie! A jak zaczęłam mówić mu, że jest próżny i egoistyczny to mnie uderzył. Wtedy zaczęłam się bać i...
 - Czekaj!  Jaki "ON"? Znasz go?
 - Tak...To był Matt. Mój ex.
 - No to więzienie go nie ominie.- powiedział. Chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie. Cisze jaka panowała w aucie zakłócał tylko silnik wozu. Gdy znalazłam się w hotelu od razu poszłam do mojego pokoju. Wzięłam długi prysznic,a potem ubrałam się w piżamę i pochłonęłam ogromną ilość jedzenia. Na sen nie musiałam czekać długo. Miałam już go dość. Cały czas to samo. Ja, Chris i mała dziewczynka, która uczy się coraz nowszych rzeczy. Teraz było trochę inaczej. Zabrakło...Chrisa...Może to znaczy, że niedługo przestanę miewać sny o tym dziecku?

------------------------------------------------------------
Znowu czekam na komentarze:) Tak samo jak ostatnio 5 komentarzy = nowy rozdział. Nie spodziewałam się, że ktoś w ogóle to czyta.  Wielkie dzięki dla wszystkich którzy czytają moje wypociny:)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 5

 Zbliżała się już godzina 20:00, a Jus nadal siedział zapłakany w swoim pokoju. Tak strasznie mi go szkoda, ale co ja mogę? Poszłam wziąć prysznic i weszłam do łóżka w którym leżał już Chris. Zaczęliśmy się całować. Bardzo namiętnie. Domagaliśmy się od siebie nawzajem czegoś więcej. Zrobiliśmy to. Na pożegnanie, bo wiedzieliśmy, że następnej takiej okazji już nie będzie. Było to najcudowniejsze doświadczenie w moim życiu. Bolesne, ale cudowne. Zasnęłam bardzo szybko.
 ~ Rano ~
- Wstawajcie! Chris zaraz spóźni się na samolot! - krzyczał Justin - Ups... Nie wiedziałem, że w nocy wy...się żegnaliście. - powiedział i wyszedł z pokoju. Szybko wstaliśmy i poszliśmy pod prysznic. Teraz razem, bo w innym wypadku Chris by się spóźnił. Ubraliśmy się, zjedliśmy szybkie śniadanie i wsiedliśmy do samochodu Justina. Nadszedł czas ostatecznego pożegnania. Po policzkach spłynęły mi łzy.
 - Nie płacz kochanie. Nie żegnamy się na zawsze.
 - Ale tak właśnie się czuję. Jakbyś miał opuścić mnie na zawsze. - po tych słowach Chris pocałował mnie w usta i poszedł. Wybuchłam płaczem. Nie mogłam powstrzymać łez.
 - Cii...Nie płacz. Za miesiąc z kawałkiem się zobaczycie.
 - Co? Będziemy wtedy w trasie.
 - No właśnie i jeden koncert zagramy w Nowym Jorku.Chris będzie tam studiował prawda?- lekko się uśmiechnęłam. To teraz trzeba odliczać dni do spotkania z moim ukochanym. Po pięciu minutach pojechaliśmy do domu, żeby się spakować. Nie będzie nas tutaj przez 3 miesiące. I już jutro wyjeżdżamy. Straszne.
 - Justin? Gdzie my najpierw lecimy? - spytałam
 - Do Wielkiej Brytanii.
 - Aha. Fajnie.

~ Tydzień później- Wielka Brytania ~
- Za chwilkę zaczynasz koncert. Daj z siebie wszystko.- powiedziałam i dałam mu tradycyjnego kopa na szczęście.
 - Pamiętaj, że śpiewasz ze mną następną piosenkę. - powiedział i wyszedł na scenę. Nie byłam do końca pewna, ale chyba starał się zrobić ze mnie gwiazdę. Chwilę po moich rozmyśleniach wrócił Justin.
 - Minuta! - powiedział jakiś facet
 - Okey. Słyszałaś masz minutę. Przygotuj się i wychodź. Chwila... Trzymaj swój prezent ode mnie. - powiedział i wręczył mi fioletowy mikrofon. Chwilę później zauważyłam, że jest na nim srebrnymi literami wygrawerowane moje imię i nazwisko. Cat Bieber. Po prostu śliczne.
 - Wychodzisz! - krzyknął ten sam facet. Zdążyłam powiedzieć tylko "Dziękuję". Znowu trzeba śpiewać. Jak ja to kocham! Cieszyłam się, że fanki Justina akceptują to, że z nim śpiewam. Na Twitterze pisały nawet, że bardzo podoba im się mój głos. Po koncercie pojechaliśmy do hotelu. Nagle zrobiło mi się strasznie nie dobrze.
 - Justin. Czy ta winda może jechać szybciej? Zaraz zwymiotuję. - powiedziałam i zatkałam sobie usta. Gdy dotarliśmy już na dziewiąte piętro wybiegłam z windy i wbiegłam do mojego pokoju. Przemierzyłam go kilkoma susami i weszłam do łazienki. Nachyliłam się nad muszlą i wszystko co zjadłam dzisiejszego dnia ze mnie "wypłynęło".
 - Wszystko okay? Może zadzwonię po lekarza? - spytał Justin
 - Nie. To tylko zatrucie pokarmowe. Na 100%. - odpowiedziałam mu. - Możesz wyjąć z szafki nad zlewem gumkę do włosów i mi je związać?
 - Jasne, już się robi.
Myślałam, że zaraz zasnę. No cóż, czułam się już o niebo lepiej, więc chyba mogę się przygotować już do snu. Justin wyszedł z mojego pokoju z dziesięć minut temu, ale muszę dać mu znać, że wszystko okay bo jutro do moich drzwi zapuka lekarz. Wybrałam numer brata i zadzwoniłam do niego. Przynajmniej już mu ulżyło i mógł spać spokojnie. Ja z pół godziny po wykonaniu telefonu też leżałam już w łóżku. Przypomniała mi się ostatnia noc z Chrisem. Było tak cudownie. Szkoda, że teraz on nie może leżeć obok mnie. Chwilę potem przeniosłam się w Objęcia Morfeusza. Śniło mi się, że z Chrisem przyglądamy się dwuletniemu dziecku, które właśnie zrobiło swój pierwszy krok. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Chris wstał, podszedł do dziewczynki, wziął ją na ręce i powiedział "Moja córeczka umie już chodzić. Ślicznie.". Wtedy zrozumiałam treść snu. To nie było czyjeś dziecko, tylko nasze. I nie mieliśmy po jakieś 25lat, tylko z 19 lub 20. Nie byłam pewna. Wtedy się obudziłam.
 - Co za dziwny sen... - powiedziałam do siebie. Spojrzałam na zegarek. Było trochę po 11:00. Powinnam wstać z godzinę temu. No cóż...trudno się mówi. Ciekawe czy Justin próbował już dobijać się do mojego pokoju? Chyba do niego zadzwonię. Wzięłam do ręki komórkę i wybrałam jego numer.
 "Halo"
"Hej. Jesteś jeszcze w hotelu?"
 "Jestem aktualnie na próbie, ale mogę kogoś wysłać żeby po ciebie pojechał."
"Nie, nie trzeba. Chciałam ci tylko powiedzieć, że idę sobie na zakupy, więc jakbyś mnie nie zastał to będę w Centrum Handlowym."
 " O.K. No to do zobaczenia."- powiedział i rozłączył się. No ok to trzeba się jakoś ogarnąć. Zajęło mi to nie całą godzinę. Ubrałam to i wyszłam z hotelu. Gdy weszłam do Centrum Handlowego podeszły do mnie dwie dziewczynki ze swoimi rodzicami.
 - Dzień dobry.-odezwała się drobna kobieta.Chyba ich mama. - Moje córki chciałyby mieć pani autograf. Może się pani podpisać w ich notesach?- spytała
 - Oczywiście, że mogę. To będzie dla mnie czysta przyjemność. - odpowiedziałam.. - Jak macie na imię? - spytałam dwóch dziewczynek. Na oko miały z 12 lat.
 - Ja jestem Cat. Tak jak ty. - powiedziała jedna z nich.
 - Ja jestem Ronnie.
 - Śliczne imiona.- powiedziałam i podpisałam się im w notesikach z Justinem Bieberem. - Proszę bardzo.
 - Mamo...- powiedziała jedna z dziewczynek. Szczerze mówiąc to ja ich nie rozróżniałam. - Zrobiłabyś nam zdjęcie z Cat?
 - Oczywiście,jeśli się zgodzi to tak.
 - Tak. Proszę bardzo. - powiedziałam i chwilę później błysną flesz aparatu.
 - Dziękujemy. - powiedziały Cat i Ronnie jednocześnie.
Po zakupach wróciłam obładowana torbami do hotelu. Było dopiero po 17:00. Zdążę się przygotować i nie spóźnić na koncert. Wybrałam ten zestaw.. O 20:00 byłam już na wielkiej hali. Znowu to samo. Pierwsze dwie piosenki Justina i ja... Przynajmniej miałam teraz własny mikrofon. Heh. Przyzwyczaiłam się już do niego. Był taki...hmmm. No nie mam słów.
 - Za chwilkę wychodzisz. - powiedział Justin
 - To już?! Kiedy ty skończyłeś?
 - Z 30 sekund temu, a co?
 - Nie nic...
 - 10 Sekund! - znowu ten sam koleś. No kurde! Czy on mi musi przypominać?! "Wychodzisz!". Wychodzę? Ah...wychodzę. No to zaczynamy. Zaśpiewałam. Jest okay, teraz tylko czekać aż Jus skończy z 6, czy może 7 piosenek i jedziemy! Zrobiło mi się nie dobrze, więc wyszłam żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Stałam tak z pięć minut i...coś mnie uderzyło w głowę. Zanim straciłam przytomność usłyszałam tylko - "Bieber na 100% da nam ten milion za swoją siostrzyczkę."

--------------------------------------------------------------------------------
Postanowiłam zastosować mały szantaż. 5 komentarzy= nowy rozdział 

sobota, 11 sierpnia 2012

Rozdział 4

 * Oczami Justina *
Hmmm....Jak powiedzieć Cat, że od jutra nie będzie jedyną dziewczyną mieszkającą w tym domu? No cóż będzie trudno ale trzeba powiedzieć jej o Sel. Czekałem na nią i na Chrisa ze śniadaniem. Jest już 10:00, a oni nie wstają. Trzeba zrobić im pobudkę. Na paluszkach wszedłem do ich  pokoju, sięgnąłem jedną poduszkę i zacząłem wojnę. Poskutkowało. Obudzili się natychmiastowo. Chwila, chwila...Mam przerąbane - pomyślałem, gdy oboje wzięli w ręce  poduszki i zaczęli mnie nimi okładać. Broniłem się i im oddawałem. Po jakiś 10 minutach zobaczyliśmy, że pokój jest cały w pierzu. Spojrzeli na mnie groźnie i dostałem jeszcze raz od Cat. Trzeba będzie zadzwonić po ekipę sprzątającą i przynieść z innego pokoju nowe poduszki. Zrobi się to później, a teraz trzeba porozmawiać o trudniejszych sprawach. Tym bardziej, że wiem iż Cat nie przepada za Seleną. Raz się żyje.

* Oczami Cat *
-Emm...Cat możemy pogadać?- spytał Justin
 - Jasne, mów.
 -  Ale na osobności.
Pokiwałam głową i przeszliśmy jednego z pokoi będących na dole.
 - Tylko się na mnie nie gniewaj ok? - powiedział niepewnie - Bo jest taka sprawa, że od jutra to nie będziesz już jedyną dziewczyną w tym domu.
 - Co? A kto się wprowadza?
 - Moja dziewczyna, Selena Gomez.
Domyśliłam się, że ze złości robię się czerwona. Ta...Yhh. Nie mam na nią słów. Ma tutaj mieszkać? No nie przecież mówił, że zrobi wszystko żebym była szczęśliwa.
 - W takim razie będzie tutaj tylko jedna dziewczyna.ONA. Ja wracam z Chrisem. - powiedziałam
 - No weź... Przecież nie będzie aż tak źle. I tak przez większość dnia nie będzie jej w domu. Proszę cię... Ty musisz zostać. - powiedział błagalnie.
 - Pod warunkiem, że nie będę musiała być dla niej mila. I, że przez nią nie zapomnisz o mnie.
 - Obiecuję. - powiedział i przytulił mnie. Chyba będzie okey. Tylko co ja zrobię, gdy wyjedzie Chris. Nie będę mogła siedzieć w domu razem z tamtą...Ehh...Opanuj się Cat. No ok. Tylko czemu Justin nie powiedział tego przy Chrisie? Może nie chciał żeby on zobaczył mój wybuch? E tam. Po co o tym myśleć. Po rozmowie wróciliśmy do Chrisa. Jemu powiedzieliśmy prosto z mostu o tym, ze od jutra mieszka tutaj jeszcze Gomezka. Przyjął to ze spokojem. Może i dobrze? Po śniadaniu Justin pojechał do studia, a ja znowu zostałam z Chrisem. Gdy nadeszła pora obiadu wykorzystałam swoje umiejętności kulinarne. Zrobiłam lasagne . Ulubiony posiłek Chrisa.

* Oczami Justina *
W studio powiedziano mi, że dzień po wyjeździe Chrisa, czyli w niedzielę mam wyjechać w trasę. Czyli po mojemu " W niedzielę za tydzień zaczynam przeciągać siostrę po świecie. ". Nadszedł czas żeby wrócić do domu. Było po 20:00, więc spodziewałem się, że Cat i Chris będą jeszcze siedzieć na sofie w salonie i coś oglądać. Po części miałem rację. Byli na sofie, ale nie siedzieli tylko leżeli i...spali. No trudno będą ich bolały kręgosłupy, ale nie mam serca ich teraz budzić. Wyglądali rozkosznie.

~ Rano ~
Jak ja mogłam tak zasnąć.
 - Ałłł.... - powiedziałam głośno i tym samym obudziłam Chrisa.
 - Boli cię coś?
 - Noo...plecy. - powiedziałam i zrobiłam minę zbitego psiaka licząc na masaż
 - Kładź się. Mojej królewnie należy się masaż.- zrobiłam co mi kazał i już po chwili poczułam się lepiej. Robił to tak jakby był do tego stworzony. Długo się nie cieszyłam. Mój spokój przerwała Selena. Weszła do domu jak gdyby nigdy nic i powiedziała tylko..."Cześć". Gdy podchodziła do nas żeby się przywitać Chris nadal na mnie siedział i masował moje obolałe plecy. Był przy tym taki delikatny.
 - Ty pewnie jesteś Cat? Siostra Justina? - spytała
 - Nie, wiesz. Jestem zakonnicą mieszkającą w jego domu, a to jest ksiądz. - powiedziałam z sarkazmem wskazując na mojego chłopaka.
 - Nie musisz być taka nie miła. - powiedziała, odwróciła się i poszła na górę.
 - Właśnie, że muszę! - krzyknęłam tak głośno jak się da
 - Słyszałam!- usłyszałam w odpowiedzi
 - O to chodziło!

* Dzień przed wyjazdem Chrisa *
- Nie wierzę, że już jutro wyjeżdżasz. - powiedziałam, ledwo powstrzymując płacz
 - Tak, ja też. Będę za tobą strasznie tęsknił, ale może zobaczymy się za jakiś czas w Nowym Jorku. Przecież wiesz, że będę tam studiował. - odpowiedział i pocałował mnie w czoło. Nadal leżeliśmy w łóżku. Najchętniej to bym go teraz związała i nie wypuszczała z tego domu. Znowu to samo. Wkurzyłam się gdy usłyszałam Selenę. Czy ona nie potrafi być cicho chociaż do 10:00?! Wykłócała się o coś z Justinem. Chyba przegrywał ta kłótnię więc poszłam go wesprzeć. Od razu wiedziałam o co chodzi. Justin trzymał w ręku jakąś gazetę. Na okładce byłam ja, a na mniejszym zdjęciu niżej - Selena z jakimś facetem. Nagłówek - " Selena Gomez i Justin Bieber to już przeszłość. Nadszedł czas na nową miłość?". Nie myślałam, że posunie się do tego iż zdradzi mojego brata. A ona, głupia jeszcze się tłumaczyła.
 - To tylko mój przyjaciel! Przestań być takim zazdrośnikiem!
 - Wiesz co? Ty przestań! Jesteś...
 - Przestań Cat. Ja z nią pogadam później, a teraz idź się ubierz i pójdziemy do sklepu bo nie ma nic do jedzenia.
 - No ok. - powiedziałam, pobiegłam do pokoju, ubrałam się i powiedziałam Chrisowi, że zaraz będę. Dziesięć minut później byliśmy już w sklepie. Kupiliśmy wszystkie potrzebne rzeczy i wróciliśmy do domu. Przywitały nas krzyki.
 - Przestań! Jesteś nie normalna?!- darł się Chris - Nie całuj mnie! Ty masz chłopaka, a ja dziewczynę, którą kocham!
 - Przestań gadać i całuj. Wiem, że cię pociągam. Jesteśmy.. - nie dokończyła bo weszliśmy my.
 - Ty dz** ko! Nie będziesz mi całować mojego faceta! - podeszłam do niej i uderzyłam ją w twarz.
 - Justin! Powiedz jej coś! Cat mnie uderzyła, a ja jestem twoją dziewczyną!
 - Przestań Selena! Już nie! Zabieraj swoje rzeczy i za godzinę ma cię tu nie być! - powiedział wzburzony Justin. W jego oczach widziałam smutek przemieszany z gniewem. Wiedziałam co się święci. Będzie płakał.
 - Ty szmato! Jak śmiesz tak krzywdzić mojego brata! Wynoś się stąd teraz,a twoje "sweet ubranka" przywiezie ci ktoś za jakąś godzinę. Nie chcę cię więcej widzieć.
Zrobiła tak jak powiedziałam. Wyszła z obrażoną miną. Pobiegłam szybko na górę i próbowałam wejść do pokoju Justina. Zamknął drzwi.
 - Justin, otwórz proszę! Ona nigdy nie była ciebie warta! Proszę!- miałam szczęście,że otworzył. Zobaczyłam jego zapłakane oczy i mi także zachciało się płakać.
 - Nie wiesz jak to boli... Wydawała się idealna, a z miesiąc temu wszystko zaczęło się sypać. Pojawiły się te zdjęcia w gazetach. Na początku jej ufałem, ale dzisiaj gdy to zobaczyłem, coś we mnie pękło. Czułem się tak jakby moje serce rozpadło się na milion kawałeczków.
 - Musisz być silny. Skoro cię zdradzała, to znaczy, że nigdy nie kochała. Udawała tylko żeby rozsławić swoje imię. Naprawdę szkoda mi twojego serca, ale to nie mogła być prawdziwa miłość. Znajdziesz jeszcze tą jedyną. Obiecuję. - powiedziałam i przytuliłam go. Nie mogłam znieść tego, że cierpi.

sobota, 4 sierpnia 2012

Rozdział 3

 Na szczęście nie było tak źle. Reporterzy zadawali różne pytania Justinowi. Dowiedzieli się, że jestem jego siostrą,a Chris to mój chłopak. Justin powiedział, że pewnie jutro cała nasza trójka pojawi się na okładkach. Pewnie ma racje, ale przekonam się jutro. Justin zgarnął kilka statuetek. Tak szczerze mówiąc to nawet nie słuchałam za co. Na tej całej gali zirytowała mnie jedna sytuacja. Rozmowa Justina z jakimś kolesiem. 
 - Siema Justin. - powiedział jakiś koleś, którego nie za bardzo kojarzyłam
 - Hej Christian. Co tam u ciebie?
 - To ja powinienem się spytać raczej co u ciebie. Słyszałem, że w twoim domu mieszka niezła laska. Któż to taki? Chętnie bym ją poznał bliżej.
 - Mieszka ze mną od dzisiaj. To jest moja siostra Cat i szczerze mówiąc to nie twoja liga.
 - Kto dał jej na imię Cat? To takie kocie i żałosne. Ale pasuje, niezła z niej kocica.
Wtedy nie wytrzymałam, denerwował mnie ten typ. Może i jest kolegą Justina, ale nie będzie mnie tak nazywał przy moim bracie.
 - Po pierwsze: lubię moje imię i wcale nie jest żałosne. Po drugie: mam chłopaka , a po trzecie: to Jus ma rację. Za wysokie progi na twoje nogi. - powiedziałam i wylałam mu wodę na koszulę. Nikt nie będzie mówił, że moje zdrobnienie imienia jest głupie. Kiedyś to było jedyne wspomnienie po Justinie, a teraz całe szczęście mam Justina. Cieszyłam się, że teraz Justin zaśpiewa tylko piosenkę i koniec. Wybrał Overboard. Byłam troszkę zdziwiona bo nie wiedziałam kto zaśpiewa drugi głos. Zanim wyszedł na scenę pociągnął mnie za rękę i powiedział, ze to ja będę drugim głosem. Zatkało mnie, ale się zgodziłam. I znowu to samo uczucie...trema. Stresowałam się chyba tylko dlatego, że to ja zaczynam. Ale nadszedł już czas. Wyszłam na scenę i zaczęłam śpiewać. Gdy już się rozkręciłam nie było tak źle. W końcu wyszedł Justin. Od razu mi ulżyło. Poczułam się tak jakbym urodziła się na scenie. Niestety piosenka minęła, a ja musiałam zejść ze sceny. Potem jechaliśmy do domu. Było już grubo po północy, więc od razu pobiegłam na górę aby wziąć prysznic i wreszcie móc się położyć spać. Mieliśmy szczęście, że Jus ma dom z trzema łazienkami. Ja i Chris skończyliśmy mniej więcej w tym samym czasie, ale ja miałam bliżej do pokoju.
 - Ślicznie wyglądasz. - powiedział Chris, po czym wsunął się do łóżka
 - Tak na 100% ślicznie w tym wyglądam. - powiedziałam z sarkazmem wskazując na swój strój
 - Cieszę się, że się ze mną zgadzasz.
 - Bo nie ma to jak stara koszulka i spodnie o piżamy. - zaśmiałam się i weszłam do łóżka
Chris zbliżył się do mnie i przytulił mnie od tyłu.
 - Jak chcesz to mogę się odsunąć.- powiedział
 - Nie. Tak jest cudownie. - powiedział, po czym odwróciłam lekko głowę żeby pocałować go w policzek.

* Rano*
 Chyba się nie wyspałam. Podniosłam się i zobaczyłam, że Chrisa nie ma obok mnie. Troszkę się przestraszyłam, ale gdy wszedł do pokoju z tacą jedzenia od razu się uśmiechnęłam.
 - Dla najcudowniejszej żony na świecie. - powiedział, postawił tacę z jedzeniem i pocałował mnie.
 - To przez te dwa tygodnie, ja będę miała najcudowniejszego męża. - powiedziałam i także go pocałowałam. Mój pocałunek trwał dłużej. Tak się w nim zatraciłam, że reszta świata już dla mnie nie istniała.
 - Sorki, że przeszkadzam, ale Cat ktoś do ciebie przyszedł. Tylko jak go zobaczysz nie wylewaj mu nic na koszulę. - powiedział, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Zeszłam na dół, a w salonie zobaczyłam tego obrzydliwego gościa. Już wiedziałam o co chodziło Justinowi.
 - Przyszedłeś ponabijać się z mojego imienia? Jak tak to może od razu cię spoliczkuję i wyleję wodę na spodnie?
 - Nie, ja chciałem cię  przeprosić. Nie wiedziałem, że jesteś tak przywiązana do tego imienia. I tak w ogóle to fajnie wyglądasz. - powiedział, a ja zorientowałam się, że nie jestem jeszcze ubrana.
 - Jeśli to już wszystko to chyba możesz iść. - powiedziałam i teatralnie pomachałam mu na pożegnanie.
 - Nie, nie mogę. Czekam na Justina i wychodzimy.
Nie chciało mi się z nim gadać więc poszłam na górę. Więc Justin kumpluje się z nim? Ciekawe... Tylko skoro on wychodzi to co będę robić ja i Chris? Eh... Coś się wymyśli.
 - Słyszałam, że wychodzisz. - powiedziałam do Justina
 - No, ale około 18:00 będę już w domu. Czyli nie będzie mnie.... Sześć godzin. Dacie sobie radę?
 - Jasne, że damy. Nara. - powiedział Chris
Gdy Justin wyszedł już z pokoju zabrałam się za jedzenie, a potem ubrałam to .

*Oczami Justina*
 Wszedłem chyba w złym momencie. Cat całowała się  z Chrisem. Głupio mi było teraz jej przeszkadzać, ale trudno się mówi.
 - Sorki, że przeszkadzam, ale Cat ktoś do ciebie przyszedł. Tylko jak go zobaczysz nie wylewaj mu nic na koszulę. - powiedziałem,a Cat zeszła na dół do Christiana. Zostałem z Chrisem więc chciałem z nim pogadać.
 - Kochasz moją siostrę? - spytałem prosto z mostu
 - Tak, kocham ją najbardziej na świecie. Jest dla mnie najważniejsza. Zrobiłbym wszystko byleby tylko była szczęśliwa.
 - To tak jak ja. Ale pamiętaj, że jak ją skrzywdzisz to możesz pożegnać się z życiem.
 - Heh... Spoko zapamiętam. Znasz jakieś wyjątkowe miejsce w które mógłbym zabrać dzisiaj Cat?
 - Nie specjalnie... Ale jak chcesz mojej rady, to zabierz ją do kina, a potem pojedź z nią za miasto, połóżcie się na trawie i patrzcie w gwiazdy. Tylko pamiętaj, ze musi być ciemno żeby oglądać gwiazdki.
 - Zapamiętam. - odpowiedział mi,a ja się zaśmiałem. Potem weszła Cat, a ja wyszedłem z domu. Obiecałem Christianowi, że jeszcze w te wakacje znajdzie sobie dziewczynę, więc trzeba mu pomóc. Zabrałem go w miejsce gdzie aż roi się od dziewczyn. Do Galerii Handlowej.

* Oczami Cat *
 Siedzieliśmy z Chrisem na sofie w salonie i oglądaliśmy telewizje. Pomyślałam teraz o tym co będzie za dwa tygodnie. Nie chciałam żeby Chris  wyjeżdżał. Przecież ja umrę z tęsknoty. Niekontrolowanie zaczęłam płakać. Miałam dobrą wymówkę. Oglądaliśmy film "Titanic" . Zawsze na nim płaczę.
 - Nie płacz kochanie. Przecież oglądałaś to już z milion razy. - powiedział i przytulił mnie mocniej.
Siedzieliśmy tak i oglądaliśmy do godziny 15:00. Potem wyszliśmy na miasto i zjedliśmy obiad. Chris zabrał mnie do kina na jakiś horror. Gdy film się skończył było już po 19:00 i robiło się  szaro.  Myślałam, że wrócimy do domu, ale tego nie zrobiliśmy. Pojechaliśmy za miasto i gdy było już wystarczająco ciemno, położyliśmy się na trawie i wtuleni w siebie oglądaliśmy gwiazdy. Nie wiedziałam, że z Chrisa był taki romantyk. Przypominał mi Justina. Mówiąc już o Justinie. Byłam zdziwiona, że się o nas nie martwi i nie dzwoni. Teraz wszystko złożyło się w logiczną całość. Justin doradzał Chrisowi co ma robić. Oni razem to zaplanowali. Po 22:00 wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy do domu. Na miejscu byliśmy o 23:13. Znowu to samo. Justin czekał na mnie bo chciał się dowiedzieć jak było. Nie gadałam z nim bo chciałam jak najszybciej iść spać. Weszłam do łazienki, wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Zasnęłam jeszcze zanim do pokoju wszedł Chris.

--------------------------------------------------------------------------------------------
 Sorki, że nie napisałam wcześniej, ale przez tydzień nie miałam dostępu do internetu:) Następny rozdzialik wstawię w przyszłą sobotę:)