wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 5

 Zbliżała się już godzina 20:00, a Jus nadal siedział zapłakany w swoim pokoju. Tak strasznie mi go szkoda, ale co ja mogę? Poszłam wziąć prysznic i weszłam do łóżka w którym leżał już Chris. Zaczęliśmy się całować. Bardzo namiętnie. Domagaliśmy się od siebie nawzajem czegoś więcej. Zrobiliśmy to. Na pożegnanie, bo wiedzieliśmy, że następnej takiej okazji już nie będzie. Było to najcudowniejsze doświadczenie w moim życiu. Bolesne, ale cudowne. Zasnęłam bardzo szybko.
 ~ Rano ~
- Wstawajcie! Chris zaraz spóźni się na samolot! - krzyczał Justin - Ups... Nie wiedziałem, że w nocy wy...się żegnaliście. - powiedział i wyszedł z pokoju. Szybko wstaliśmy i poszliśmy pod prysznic. Teraz razem, bo w innym wypadku Chris by się spóźnił. Ubraliśmy się, zjedliśmy szybkie śniadanie i wsiedliśmy do samochodu Justina. Nadszedł czas ostatecznego pożegnania. Po policzkach spłynęły mi łzy.
 - Nie płacz kochanie. Nie żegnamy się na zawsze.
 - Ale tak właśnie się czuję. Jakbyś miał opuścić mnie na zawsze. - po tych słowach Chris pocałował mnie w usta i poszedł. Wybuchłam płaczem. Nie mogłam powstrzymać łez.
 - Cii...Nie płacz. Za miesiąc z kawałkiem się zobaczycie.
 - Co? Będziemy wtedy w trasie.
 - No właśnie i jeden koncert zagramy w Nowym Jorku.Chris będzie tam studiował prawda?- lekko się uśmiechnęłam. To teraz trzeba odliczać dni do spotkania z moim ukochanym. Po pięciu minutach pojechaliśmy do domu, żeby się spakować. Nie będzie nas tutaj przez 3 miesiące. I już jutro wyjeżdżamy. Straszne.
 - Justin? Gdzie my najpierw lecimy? - spytałam
 - Do Wielkiej Brytanii.
 - Aha. Fajnie.

~ Tydzień później- Wielka Brytania ~
- Za chwilkę zaczynasz koncert. Daj z siebie wszystko.- powiedziałam i dałam mu tradycyjnego kopa na szczęście.
 - Pamiętaj, że śpiewasz ze mną następną piosenkę. - powiedział i wyszedł na scenę. Nie byłam do końca pewna, ale chyba starał się zrobić ze mnie gwiazdę. Chwilę po moich rozmyśleniach wrócił Justin.
 - Minuta! - powiedział jakiś facet
 - Okey. Słyszałaś masz minutę. Przygotuj się i wychodź. Chwila... Trzymaj swój prezent ode mnie. - powiedział i wręczył mi fioletowy mikrofon. Chwilę później zauważyłam, że jest na nim srebrnymi literami wygrawerowane moje imię i nazwisko. Cat Bieber. Po prostu śliczne.
 - Wychodzisz! - krzyknął ten sam facet. Zdążyłam powiedzieć tylko "Dziękuję". Znowu trzeba śpiewać. Jak ja to kocham! Cieszyłam się, że fanki Justina akceptują to, że z nim śpiewam. Na Twitterze pisały nawet, że bardzo podoba im się mój głos. Po koncercie pojechaliśmy do hotelu. Nagle zrobiło mi się strasznie nie dobrze.
 - Justin. Czy ta winda może jechać szybciej? Zaraz zwymiotuję. - powiedziałam i zatkałam sobie usta. Gdy dotarliśmy już na dziewiąte piętro wybiegłam z windy i wbiegłam do mojego pokoju. Przemierzyłam go kilkoma susami i weszłam do łazienki. Nachyliłam się nad muszlą i wszystko co zjadłam dzisiejszego dnia ze mnie "wypłynęło".
 - Wszystko okay? Może zadzwonię po lekarza? - spytał Justin
 - Nie. To tylko zatrucie pokarmowe. Na 100%. - odpowiedziałam mu. - Możesz wyjąć z szafki nad zlewem gumkę do włosów i mi je związać?
 - Jasne, już się robi.
Myślałam, że zaraz zasnę. No cóż, czułam się już o niebo lepiej, więc chyba mogę się przygotować już do snu. Justin wyszedł z mojego pokoju z dziesięć minut temu, ale muszę dać mu znać, że wszystko okay bo jutro do moich drzwi zapuka lekarz. Wybrałam numer brata i zadzwoniłam do niego. Przynajmniej już mu ulżyło i mógł spać spokojnie. Ja z pół godziny po wykonaniu telefonu też leżałam już w łóżku. Przypomniała mi się ostatnia noc z Chrisem. Było tak cudownie. Szkoda, że teraz on nie może leżeć obok mnie. Chwilę potem przeniosłam się w Objęcia Morfeusza. Śniło mi się, że z Chrisem przyglądamy się dwuletniemu dziecku, które właśnie zrobiło swój pierwszy krok. Byliśmy bardzo szczęśliwi. Chris wstał, podszedł do dziewczynki, wziął ją na ręce i powiedział "Moja córeczka umie już chodzić. Ślicznie.". Wtedy zrozumiałam treść snu. To nie było czyjeś dziecko, tylko nasze. I nie mieliśmy po jakieś 25lat, tylko z 19 lub 20. Nie byłam pewna. Wtedy się obudziłam.
 - Co za dziwny sen... - powiedziałam do siebie. Spojrzałam na zegarek. Było trochę po 11:00. Powinnam wstać z godzinę temu. No cóż...trudno się mówi. Ciekawe czy Justin próbował już dobijać się do mojego pokoju? Chyba do niego zadzwonię. Wzięłam do ręki komórkę i wybrałam jego numer.
 "Halo"
"Hej. Jesteś jeszcze w hotelu?"
 "Jestem aktualnie na próbie, ale mogę kogoś wysłać żeby po ciebie pojechał."
"Nie, nie trzeba. Chciałam ci tylko powiedzieć, że idę sobie na zakupy, więc jakbyś mnie nie zastał to będę w Centrum Handlowym."
 " O.K. No to do zobaczenia."- powiedział i rozłączył się. No ok to trzeba się jakoś ogarnąć. Zajęło mi to nie całą godzinę. Ubrałam to i wyszłam z hotelu. Gdy weszłam do Centrum Handlowego podeszły do mnie dwie dziewczynki ze swoimi rodzicami.
 - Dzień dobry.-odezwała się drobna kobieta.Chyba ich mama. - Moje córki chciałyby mieć pani autograf. Może się pani podpisać w ich notesach?- spytała
 - Oczywiście, że mogę. To będzie dla mnie czysta przyjemność. - odpowiedziałam.. - Jak macie na imię? - spytałam dwóch dziewczynek. Na oko miały z 12 lat.
 - Ja jestem Cat. Tak jak ty. - powiedziała jedna z nich.
 - Ja jestem Ronnie.
 - Śliczne imiona.- powiedziałam i podpisałam się im w notesikach z Justinem Bieberem. - Proszę bardzo.
 - Mamo...- powiedziała jedna z dziewczynek. Szczerze mówiąc to ja ich nie rozróżniałam. - Zrobiłabyś nam zdjęcie z Cat?
 - Oczywiście,jeśli się zgodzi to tak.
 - Tak. Proszę bardzo. - powiedziałam i chwilę później błysną flesz aparatu.
 - Dziękujemy. - powiedziały Cat i Ronnie jednocześnie.
Po zakupach wróciłam obładowana torbami do hotelu. Było dopiero po 17:00. Zdążę się przygotować i nie spóźnić na koncert. Wybrałam ten zestaw.. O 20:00 byłam już na wielkiej hali. Znowu to samo. Pierwsze dwie piosenki Justina i ja... Przynajmniej miałam teraz własny mikrofon. Heh. Przyzwyczaiłam się już do niego. Był taki...hmmm. No nie mam słów.
 - Za chwilkę wychodzisz. - powiedział Justin
 - To już?! Kiedy ty skończyłeś?
 - Z 30 sekund temu, a co?
 - Nie nic...
 - 10 Sekund! - znowu ten sam koleś. No kurde! Czy on mi musi przypominać?! "Wychodzisz!". Wychodzę? Ah...wychodzę. No to zaczynamy. Zaśpiewałam. Jest okay, teraz tylko czekać aż Jus skończy z 6, czy może 7 piosenek i jedziemy! Zrobiło mi się nie dobrze, więc wyszłam żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Stałam tak z pięć minut i...coś mnie uderzyło w głowę. Zanim straciłam przytomność usłyszałam tylko - "Bieber na 100% da nam ten milion za swoją siostrzyczkę."

--------------------------------------------------------------------------------
Postanowiłam zastosować mały szantaż. 5 komentarzy= nowy rozdział 

5 komentarzy:

  1. Super rozdział nie mogę się doczekać nowego rozdziału;)

    OdpowiedzUsuń
  2. wpadłam na tego bloga przypadkiem, a juz mnie zaciekawił, oby dalsze rozdziały wychodziły ci tak dobrze jak ten :)
    www.calm-island.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. zaraz zabieram się na nadrabianie, a tymczasem ten rozdział wyjątkowo dobry<3
    u mnie nowy rozdział mam nadzieję,że wpadniesz? :)
    www.biebermegan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Oooo! Nowy rozdział. Jaki fajny! Czy ona będzie w ciąży, czy te mdłości to jakieś na tle nerwowym? Bo na ciąże to nie wygląda, tak dzień po... No nic. Czekam na NN. Na believe-in-my-love.blog.onet.pl pojawił się dziesiąty rozdział nowego opowiadania. Zapraszam i liczę na twoją opinię :)

    OdpowiedzUsuń