* Następnego dnia *
Justin
Odkąd wczoraj wróciliśmy ze szpitala, Cat nie wychodzi ze swojego pokoju. Nie wpuszcza nikogo i nic nie je. Skoro ma zamknięte drzwi staramy się do niej dzwonić. Na jakieś pięćdziesiąt odebrała tylko raz.
- Cat, wyjdź i idź coś zjeść. Szkodzisz tylko dziecku i sobie, gdy się tak załamujesz. - powiedziałem przez telefon, ale cały czas stałem pod jej drzwiami.
- Dobra zjem coś. Zadowolony?
- Tak, ale wyjdź z tego pokoju. Musisz żyć dalej. Idź na spacer, pooddychaj świeżym powietrzem, spotkaj się z Demi i Willem. Przyjechali z dziesięć minut temu.
- Dobrze, tylko się ubiorę. - odpowiedziała mi i się rozłączyła.
Czekałem na nią "tylko" 30 minut. Poszliśmy do restauracji, a potem ona wyszła gdzieś z przyjaciółmi. W przyszłą sobotę ma odbyć się pogrzeb Chrisa w naszym rodzinnym mieście. Dobrze wiem, że Cat będzie tam płakać prawie tak samo jak pan i pani Blake. Nie chcę patrzeć na to jak cierpi. Ale cóż, uparła się, że musimy jechać, bo ona chce go pożegnać.
Cat
Wyszłam z pokoju i poszłam coś zjeść. Sama przed sobą nie przyznawałam się do tego, że jestem głodna i nie chciałam nic jeść. Ale zadzwonił Jus i powiedział, że w ten sposób szkodzę dziecku. Uderzył w mój najczulszy punkt. Dobro mojego maluszka było dla mnie najważniejsze. Cieszyłam się, że przyjechali do mnie moi przyjaciele. Może mają dla mnie jakąś wesołą nowinę. Chciałabym, bo ten cały smutek wokół mnie już mnie przytłacza. W sumie gdyby przytłaczał było by dobrze. On mnie po prostu zabijał od środka. Zabijał moje serce. Teraz czułam się tak jakby ktoś wypalił mi ogromną dziurę w sercu. Dziurę, której w żaden sposób nie da się załatać.
- Hej Cat. - powiedziała Demi przytulając mnie. - Jak się czujesz?
- Jeśli mam być szczera, to nie za dobrze. Tak strasznie mi go brakuje. Wszędzie dostrzegam jego nie obecność. Ale może powiecie co u was?
- No cóż. - włączył się Will. - Od jakiegoś czasu jesteśmy parą.
- To świetnie. - ucieszyłam się. - I jak wam się układa? - spytałam
- Hmm... Chyba świetnie. - odpowiedziała Demi. - Ale ty nie powiedziałaś nam o czymś bardzo istotnym. - powiedziała i tajemniczo się uśmiechnęła.
- O czym? - spytałam lekko zbita z tropu
- Ktoś tu spodziewa się dziecka. - rzekł Will
- Ahhh.... To... Tak, powinnam iść do ginekologa. Trzeba sprawdzić czy moje dziecko jest zdrowe.
Poszliśmy do kina, a potem Demi zaciągnęła mnie do jakiegoś sklepu z rzeczami dla niemowląt.Kupiła chyba nawet więcej rzeczy niż ja. Byłam wdzięczna wszystkim ludziom, którzy starali się doprowadzić mnie do "normalnego" stanu. Wierzyłam, że z tych gruzów da się jeszcze wybudować dom. Może byłam naiwna, ale zawsze warto mieć nadzieję.
* Sobota - Pogrzeb *
Cat
Ubrana w to,
płakałam na cmentarzu. Ostatnie pożegnanie z Chrisem. Już nigdy więcej nie miałam go zobaczyć. Najzwyczajniej w świecie nie dane jest mi być szczęśliwą. Wszyscy płakali.
Ja, jego rodzice i jedyna babcia chyba najmocniej.Cóż, po takiej stracie
ciężko się pozbierać, ale ja muszę jak najszybciej dla naszego dziecka.
Na pewno chciałby żebym była szczęśliwa i opiekowała się naszą córeczką
( znaczy myślę, że to dziewczynka ). Po pogrzebie poszłam jeszcze do
moich rodziców i zawiadomiłam ich o tym, że zostaną dziadkami. Byli
szczęśliwi, ale jednocześnie smutni. Szczęśliwi bo będą mieli wnuczkę, a
smutni przez śmierć Chrisa. Mój tata był z Blake'ami bardzo blisko. Ojciec Chrisa był jego najlepszym przyjacielem od nie pamiętnych czasów. Podobno razem dorastali. Ciężko było mi też przechodzić przez park w
którym wyznałam mu miłość lub patrzeć na jego dom. Okropna była myśl, że
on może już mnie nie pocałować, nie przytulić lub nie powiedzieć mi, że
mnie kocha.
* Dwa dni później *
Cat
Od
godziny siedziałam w samolocie. Justin postanowił zabrać mnie na
wakacje. Lecieliśmy na Hawaje. W sumie fajnie. Może odprężę się, opale i
zacznę odrobinę normalniej funkcjonować. Zdarza mi się, że wyobrażam
sobie siebie i Chrisa siedzących na sofie w domu Jusa. Oglądamy filmy i
przytulamy się. Czasami dobrze mi to robi. Odrywam się wtedy od szarej rzeczywistości w której mojemu zmarłemu chłopakowi nie jest dane żyć. Gdy dolecieliśmy już na
miejsce przywitała nas przepiękna pogoda i pełno fanów Justina.
Niektórzy trzymali duże kartonowe tablice z napisami " Cat, będzie
dobrze! ". Wzruszyłam się odrobinę. Nie mogłam uwierzyć w to, że tyle osób martwi się moim stanem. Udaliśmy się do samochodu, który
miał nas zawieźć do hotelu. Jechaliśmy może z 15 minut. Jedyne co mnie
dziwiło w tym hotelu to, że był w nim basen. Przecież 50 metrów od
hotelu jest piękna plaża. Kompletny bez sens. Gdy już się rozpakowałam
wyszłam z hotelu i poszłam przejść się po plaży. Mijałam dziewczyny w
skąpym bikini i chłopaków w kąpielówkach. Zatrzymałam się w miejscu,
gdzie nie było prawie wcale ludzi. Usiadłam na piasku i zaczęłam płakać.
- Hej. Czemu płaczesz? - odezwał się ktoś za mną.
- Nie ważne. Nie będę ci się zwierzać. Przecież nawet się nie znamy. - odpowiedziałam chłopakowi.
- Nie był bym taki pewny, Cat. Nie mów, że mnie nie pamiętasz.
- A jednak. Jakoś cię nie kojarzę. Możesz sobie iść? Czy może ja mam to zrobić?
- Okay, ale pamiętaj. Nie marnuj czasu na smutek, bo życie przeleci ci szybciej niż myślisz.
Kiedyś
mówił tak mój przyjaciel, ale zaginął. To nie możliwe. To nie może być
Tyler. Ale tylko on tak mówił. Spojrzałam na chłopaka, który cały czas
za mną stał. Tak, teraz byłam pewna, że to Tyler. Te same czekoladowe
oczy, włosy koloru brązowego i uśmiech nie schodzący z twarzy.
- Tyler? - spytałam nie pewnie.
- Brawo! Wygrałaś szklankę kurzu i spacer z tym ciachem. - powiedział wskazując na siebie.
- Jak zawsze... Ale przecież ty zaginąłeś 3 lata temu! Jak to możliwe, że żyjesz?
- Znajomości... To idziesz na ten spacer? Opowiesz mi może dlaczego płakałaś, a ja opowiem ci dlaczego uciekłem z domu.
Wstałam z miejsca i podeszłam do niego.
- Trochę się zmieniłaś, ale oczy tak samo piękne jak te na zdjęciu, które trzymam w portfelu. - powiedział
- Dziękuję. Masz moje zdjęcie w portfelu?
-
Przecież sam je kiedyś robiłem. Wtedy na wycieczce do Niemiec, a tak
poza tym, to musiałem mieć coś co by mi cię przypominało.
Szliśmy
wzdłuż plaży i opowiadaliśmy sobie o naszych problemach. Najpierw
opowiedziałam Tylerowi o śmierci Chrisa i o tym, że jestem w ciąży.
Potem on zaczął opowiadać mi swoją historię.
- Cóż... Wiesz, że
moja mama wyszła ponownie za mąż. Wiesz też, że ten facet chciał się
mnie pozbyć. Raz nawet chciał wypchnąć mnie przez balkon i przejechać
samochodem. On był jakimś szaleńcem. Mówiłem to mojej matce, ale ona
broniła go i próbowała mi wmówić, że mi się to przyśniło. Postanowiłem
uciec z domu. Miałem uzbierane dość sporo pieniędzy. Spakowałem do
szkolnego plecaka ubrania, pieniądze, paszport itp. Wyszedłem "do
szkoły" i już nie wróciłem. Poleciałem na Hawaje, mam pracę i się uczę.
Mam własne mieszkanie. Ogólnie jest okay. Radzę sobie, chociaż
cierpiałem, bo myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę. Byłaś jedyną
osobą, która mnie rozumiała. Żałowałem potem, że nie powiedziałem ci o
tym, że uciekam. - zwierzył się.
Byłam pod wrażeniem, ale
jednocześnie byłam też wściekła. Był moim najlepszym przyjacielem od
piaskownicy, a uciekł i nic mi nie powiedział. Ja głupia myślałam, że on
już nie żyje. Opłakiwałam go tygodniami, a on siedział sobie na
Hawajach i wiódł spokojne życie. O godzinie 19:00 Tyler odprowadził mnie
pod hotel.
- Mogę cię jutro wyciągnąć do mojej pracy czy jesteś zajęta? - spytał, gdy miałam już wchodzić do hotelu.
-
Nie, nie jestem zajęta. Mogę iść. Tylko beż żadnych sztuczek. Zero
łapania za rękę, przytulania od tyłu i przede wszystkim całowania. -
powiedziałam poważnym tonem.
- Pamiętasz każdą moją "sztuczkę",
no nie? - pokiwałam głową i weszłam do środka wielkiego budynku. Justin
czekał na mnie przed moim pokojem hotelowym.
---------------------------------------------------------------------------------
Ja was chyba zacznę szantażować. 10 komentarzy = rozdział 11. Poza tym to dziękuję, że czytacie te moje wypociny xD Staram się pisać jak najlepiej, ale nie zawsze mi wychodzi. Szczerze mówiąc to nie jestem jakoś specjalnie zadowolona z tego rozdziału.
super ciekawa jestem wielu rzeczy ale nie bede pisac bo mnie palce rozbolą xD pisz szybko następny rozdział zapraszam tagże do siebie na http://big-love-forever.blogspot.com/ ;)
OdpowiedzUsuń