niedziela, 9 września 2012
Rozdział 9
*Rano*
Obudziło mnie głośne pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam je. Nie spodziewałam się osoby, którą tam zastałam.
- Louis? Co cię do mnie sprowadza o 5:00 rano? - spytałam zaspanym głosem.
- Chciałbym z tobą pogadać. Tylko nie reaguj zbyt gwałtownie okay? - pokiwałam tylko głową. - Chodzi o to, że bardzo mi się spodobałaś. Chciałbym żebyś została moją dziewczyną i obdarzyła mnie dzieckiem, które w sobie nosisz. Traktował bym je jak własne. Jestem w stanie dać ci dużo więcej niż ten Chris. - powiedział lekko zdenerwowany
- Nie jesteś w stanie dać mi więcej niż Chris, a ja nie jestem w stanie obdarzyć cię taką samą miłością jak jego. Kocham Chrisa, a nie ciebie Louis.
- Rozumiem, ale po prostu chciałem żebyś wiedziała. Cześć.- powiedział i wyszedł z pokoju.
Nie mogłam potem zasnąć. Czułam dość spore zakłopotanie. Louis był tylko moim przyjacielem, a oczekiwał czegoś więcej. Nie byłam w stanie mu tego dać. Nie zakochałam się w sławnej gwieździe, ale w chłopaku, którego znałam od dawna. Zawsze był przy mnie. Zauroczyły mnie brązowe oczy mojego Chrisa, które sprawiały wrażenie jakby przenikały moją duszę. Przez te wszystkie myśli przechodzące przez moją głowę, nie mogłam zasnąć. Włączyłam telewizor i skakałam po kanałach. Z racji tego, że było dopiero po 6:00 nie leciało nic ciekawego. Ktoś znowu pukał do drzwi. Wyłączyłam telewizor i poszłam otworzyć. Tym razem stało w nich kilka osób. Konkretniej cztery. Harry, Zayn, Niall i Liam.
- Przyszliśmy się pożegnać. - powiedział Harry.
- Będzie nam ciebie brakować. - dodał Niall.
- Tak. Chociaż znamy się tylko dwa dni. - uzupełnił Liam
- Mi też będzie was brakować. - powiedziałam i przytuliłam ich. Do oczu napłynęły mi łzy.- Nienawidzę pożegnań.
Odsunęłam się od nich delikatnie bo wszedł Justin.
- Za chwilę wyjeżdżamy. - powiedział mój brat. - Zbieraj się.
Wyszedł on, a potem chłopcy. Wzięłam moją torebkę, a walizkę zabrał ktoś z ekipy Jusa. Wyszłam z hotelu, bo ktoś już nawet mnie wymeldował. Czemu oni robią wszystko za mnie?! Obchodzą się ze mną jak z jajkiem. Przecież ciąża to nie choroba. Wsiadłam do podstawionego samochodu. Jeszcze trochę i zobaczę się z Chrisem. Jedyne pocieszenie. Byłam odwrócona do okna i nie widziałam kto wchodzi do środka. Usłyszałam jak zamykają się drzwi. Sądziłam, że to Justin więc się odezwałam.
- Czemu wszyscy obchodzicie się ze mną jak z jajkiem? Ciąża to nie choroba bracie.
- Pewnie sądziłaś, że to Justin co? - usłyszałam jej głos. Głos Seleny. Odwróciłam się i się nie pomyliłam.
- Co ty tutaj robisz? - spytałam chłodno.
- Jadę z wami do Nowego Jorku, a co? Coś się nie podoba przyszłej mamusi?
- Tak, a żebyś wiedziała, że mi się nie podoba.
- Skarbie. - zwróciła się do mnie. - Ty mnie nie lubisz i ja cię nie lubię, ale jadę tam tylko po to żeby odbić ci tatuśka tego bachora.
- Nie uda ci się to! Chris mnie kocha, a ja kocham jego. W ogóle to jestem strasznie zdziwiona, że Justin pozwolił ci wrócić. - w tym samym momencie otworzyły się drzwi i wsiadł Justin.
- Hej kochanie. - powiedział i pocałował tę wywłokę w policzek.
- Porzygam się zaraz. Jak ty możesz ją jeszcze całować? Po tym wszystkim co ci zrobiła? Nie pamiętasz jak cierpiałeś?! Jesteś głupi! - krzyknęłam.
- Uspokój się. Sel przysięgła, że więcej nic takiego się nie zdarzy, więc jej wybaczyłem.
- Jesteś głupi! Nie wiesz po co ona tam jedzie z nami? Chce odbić mi Chrisa! Sama mi się przed chwilą przyznała!
- Przestań Cat! Jak możesz mnie o coś takiego oskarżać. - powiedziała do mnie po czym zwróciła się do Justina. - Justin nie widzisz co ona próbuje zrobić? Chce nas poróżnić. Wiesz dobrze, że ona mnie nie lubi. Wiesz dobrze, że nigdy więcej cię nie zdradzę i nie zranię.
- Puki ona nie zniknie z przynajmniej mojego życia, możesz się do mnie nie odzywać bracie. - zagroziłam i już więcej się nie odzywałam. Wiedziałam, że Justin jest rozdarty.
* Po przyjeździe do Nowego Jorku *
Justin
Nie rozumiem już tych dziewczyn. Taka Cat. Raz jest wzorem siostry, a potem wmawia ci, że twoja dziewczyna wyjeżdża z tobą do Nowego Jorku, żeby odbić jej faceta. Albo Selena. Prawda, zdradziła. Ale przyszła sama i przeprosiła. Przyrzekła, że więcej nic takiego się nie zdarzy. Tym razem chyba zaryzykuję i uwierzę Sel. Muszę pogadać też z Cat. Nie chcę żeby znowu mnie znienawidziła. Wyszedłem ze swojego pokoju i poszedłem do niej. Drzwi były uchylone, a ona kłóciła się z Seleną. Nie chciałem podsłuchiwać, ale coś mnie do tego zmusiło.
- Czemu ty tak krzywdzisz mojego brata?! - darła się Cat
- Najbardziej to ja chcę skrzywdzić ciebie mała. Nie obchodzi mnie już Justin. Chcę Chrisa i zdobędę go. Ktoś taki jak ty mi nie przeszkodzi. Pomyśl. Który facet chciałby się zajmować jakimś bachorem w wieku dziewiętnastu lat? Chris na pewno nie. Może twój braciszek pomoże ci z tym dzieciakiem. Ale nie licz na za dużo. On ma tą swoją karierę i faneczki. - powiedziała Selena, a we mnie coś pękło. To chyba było serce. Cat miała rację.
- Nic nie wiesz o mnie, o Chrisie i o Justinie. Wiesz co? Chciałabym żebyś nigdy nie pojawiła się w jego życiu. Oszczędziłoby mu to cierpień. - wtedy postanowiłem poprzeć siostrę.
- Właśnie, Selena. Oszczędziłoby mi to cierpień. Nie mogę uwierzyć w to, że ci wybaczyłem. Mogłem uwierzyć mojej siostrze. Teraz wynoś się stąd i nie stresuj jej. Za chwilę idę cię wymeldować.
- Nie możesz! - krzyknęła na mnie
- Właśnie, że mogę. Przypominam ci, że jesteś tutaj na mój koszt. - odpowiedziałem i uśmiechnąłem się złośliwie.
Pięć minut później Seleny nie było już w hotelu. Nie obchodziło mnie to jak ona sobie poradzi. Wiedziałem, że muszę zacząć życie od nowa.Wiedziałem też, że będzie mi trudno. Byliśmy ze sobą ponad rok. Na początku uczucie łączące naszą dwójkę było silne. Zdawało się, że nic nie może jej zepsuć. Nie wierzę w to, że tak bardzo się pomyliłem.
* Następnego dnia - spotkanie z Chrisem *
Cat
Byłam już prawie gotowa do wyjścia. Miałam spotkać się wreszcie z Chrisem. Ubrałam się w to i poszłam na miejsce spotkania. Była już umówiona przez nas godzina, a Chrisa wciąż nie było. Zadzwoniłam do niego raz. Potem drugi trzeci, dziesiąty i dwudziesty. Za każdym razem poczta głosowa. Zaczynałam się martwić. Ale wciąż czekałam i nic nie robiłam. Po chwili usłyszałam dźwięki karetki i policję. Po dwudziestu następnych minutach zadzwoniła Demi.
- Hej. Co słychać. - przywitałam się lekko zmartwionym tonem
- To ty jeszcze nie wiesz?
- Czego? - spytałam przestraszona.
- Chris miał wypadek samochodowy gdy jechał na spotkanie z tobą. Leży teraz w szpitalu i walczy o życie. - powiedziała płaczliwym tonem, a ja oczami wyobraźni widziałam łzę spływającą po jej policzku.
- W którym szpitalu? Ja muszę tam natychmiast pojechać! - krzyknęłam do telefonu, a przyjaciółka podała mi adres.
Nie miałam daleko. Szybko dobiegłam. W punkcie informacji szpitala chciałam uzyskać informacje na temat Chrisa. Pielęgniarka była bardzo miła i od razu zaprowadziła mnie pod odpowiednią salę. Zobaczyłam Chrisa w bandażach i gipsie. Okropne doświadczenie widzieć swoją miłość walczącą o życie.
Usiadłam przed salą i czekałam na lekarza, który się nim zajmuje. Po godzinie czekania wreszcie zobaczyłam doktora Gilberta.
- Doktorze, czy mogę do niego wejść? Bardzo mi na tym zależy. - powiedziałam przez łzy.
- Oczywiście, że tak pani Bieber. Ale mam dla pani złą wiadomość.
- Tak? Jestem gotowa prawie na wszystko. - oznajmiłam
- Jeśli stan zdrowia pana Blake ' a się nie poprawi to on umrze. Bardzo mi przykro z powodu tego nieszczęścia.
Poczułam więcej łez napływających do oczu. Nie mogę w to uwierzyć. Mój Chris jest skazany na śmierć? To niemożliwe. Weszłam do sali i usiadłam na krześle, które stało obok szpitalnego łóżka. Wzięłam zdrową rękę Chrisa i przyłożyłam ją sobie do brzucha.
- Chris, tam jest twoje dziecko. Dlatego właśnie chciałam się z tobą spotkać. Chciałam powiedzieć ci, że zostaniesz ojcem. Kocham cię i nie pogodziłabym się z tym, że możesz umrzeć. Musisz żyć. Musisz być silny. Dla naszego dziecka. - wtedy poczułam, że mój ukochany się poruszył. Spojrzałam na jego twarz. Oczy miał lekko otwarte i patrzał na mnie.
- Moje dziecko. Przynajmniej umrę szczęśliwy.- powiedział szptem i znowu stracił przytomność. Po chwili usłyszałam jak jedno urządzenie wydaje niepokojący dźwięk. Ten dźwięk oznaczał, że serce Chrisa powoli przestaje bić. Poderwałam się z miejsca i zawołałam doktora Gilberta. Pielęgniarka kazała mi poczekać przed salą. Czekałam tam z godzinę zalana łzami. Zdążyłam nawet zadzwonić do Justina i wyjaśnić mu co się stało. Siedział teraz obok mnie i obejmował mnie ramieniem. Bez przerwy powtarzał, że wszystko się ułoży. Po jakiś następnych trzydziestu minutach wyszedł Gilbert i oznajmił mi najstraszniejszą rzecz.
- Przykro mi. - powiedział ze smutną miną. - Pan Blake zmarł.
Wybuchłam jeszcze głośniejszym płaczem. Bez przerwy powtarzałam "Nie. To niemożliwe. On musi żyć!"
Justin i reszta bez przerwy mnie pocieszali. Po jakiś dwóch godzinach do szpitala przyjechali rodzice Chrisa.
- Spokojnie Cat. - mówiła przez łzy pani Blake. - Rozumiem co czujesz. Chociaż... ja jestem matką i straciłam jedynego syna. Ale teraz wiem, że niedługo będę miała wnuka.
- Ale pani Blake, ja nie wyobrażam sobie życia bez Chrisa. On zawsze był taki dobry i czuły, a Bóg ukarał go śmiercią. - odparłam szlochając.
- Mój syn nie żyje. Myślałam, że nigdy nie wypowiem tych słów. A spotkało nas takie nieszczęście.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ale numer wykręciłaś... Teraz to już sama nie wiem co mam myśleć. Nie ma Chrisa, a dziecko... Ona jest w ciąży, a on sobie tak po prostu umarł, jak on mógł...
OdpowiedzUsuń17 rozdział na believe-in-my-love.blog.onet.pl Zapraszam i liczę na Twoją opinię w postaci komentarza ;)
OdpowiedzUsuń18 rozdział na believe-in-my-love.blog.onet.pl Zapraszam i liczę na twój komentarz
OdpowiedzUsuń19 rozdział na believe-in-my-love.blog.onet.pl Zapraszam i liczę na twoją opinię :)
OdpowiedzUsuń