sobota, 6 października 2012

Rozdział 11

 * U Tyler'a w pracy *

O 9:00 przyszedł po mnie Tyler. Szliśmy z 30 minut. Zdziwiło mnie to, gdzie się zatrzymaliśmy.
 - Oceanarium? - spytałam. - Chyba nie pracujesz tutaj z powołania.
 - Zmieniłem się przez te trzy lata. Kocham zwierzęta wodne. Są interesujące. Pokażę ci jak pracuje, a jak będziesz chciała, to możesz nakarmić foki. - powiedział.
 - Ty tak na serio?
 - Jak najbardziej. - odpowiedział i otworzył przede mną wejście dla pracowników.
Gdy Tyler przebierał się w szatni, ja podziwiałam delfiny, ośmiornice i ryby, których nigdy wcześniej nie widziałam. Rzeczywiście były bardzo interesujące.   Potem udaliśmy się na poranne karmienie. Mój przyjaciel nie żartował, gdy mówił, że będę mogła nakarmić foki. Na początku rwałam się do tego jak mało kto. Byłam strasznie podekscytowana. Moja ekscytacja była chyba nie do zniesienia. Nie miałam większego  problemu z nakarmieniem fok. Problem stanowił sam Tyler. Chyba nie słuchał, gdy mówiłam "żadnych sztuczek". Tak jak na początku dnia on poszedł się przebrać, a ja podziwiałam morskie stworzenia. Byłam tak bardzo pochłonięta obserwacją, że nie zauważyłam iż mój stary przyjaciel wyszedł z szatni. Tyler po cichu podszedł mnie od tyłu i objął w pasie. Potem chciał mnie pocałować, ale odepchnęłam go.
 - Mówiłam ci coś na ten temat! - krzyknęłam na niego
 - Ale bardzo ciężko jest mi się oprzeć. Wiem, że kiedyś ci się podobałem. Dlaczego to się zmieniło? Teraz jestem nawet przystojniejszy.
 - Może i tak, ale już nie jesteś taki sam. Zrobiłeś się próżny. Wcześniej taki nie byłeś. Poza tym, to...
 - Weź przestań z tym " Dopiero co zmarł Chris. Przecież z nim też się przyjaźniłeś." lub " Jestem w ciąży i wolę zająć się dzieckiem. Nie chcę się pakować w żaden związek. ".
 - Ja już lepiej pójdę. - powiedziałam cicho i wyszłam z budynku.
 Tyler bardzo zranił mnie tymi słowami. Zachowywał się tak jakby jego własny przyjaciel nic dla niego nie znaczył.Udałam się do hotelu, ubrałam strój kąpielowy i poszłam na plażę. Szłam sobie wzdłuż brzegu i patrzyłam na fale. W wodzie widziałam sporo osób. Paru surferów, kilkoro dzieci, jakieś dziewczyny, które wytykały mnie palcami i chłopaków oglądającymi się za mną. Cieszę się, że jeszcze nie widać mojego brzuszka. Rozłożyłam ręcznik na piasku i położyłam się na nim. Po jakiś pięciu minutach ktoś zasłonił mi słońce.
 - Możesz się odsunąć? Zasłaniasz mi słońce. - powiedziałam z zamkniętymi oczami.
 - Eh... Szkoda tego Chrisa... Niezłe z niego było ciacho. Niestety ktoś go rozjechał...  - znowu ona?!
 - Czemu się tak na mnie uwzięłaś?! O co ci chodzi? Chris nie żyje, a ty wyglądasz na usatysfakcjonowaną. O co ci chodzi?! - wydarłam się.
 - Odwaliłam z Mattem kawał dobrej roboty. Nie rozumiem cię. Jak mogłaś nie chcieć takiego faceta jak on? - powiedziała zadowolona.
 - To wy zabiliście Chrisa? Jak mogliście? Wiecie przecież, że to przestępstwo!Ale nikogo z was nawet nie było w pobliżu tamtego miejsca. To nie możliwe!
 - Zapłaciłam jednemu kolesiowi, który wjechał tirem w samochód Chrisa. Dziwię się, że nie zmarł na miejscu. Do tego się do ciebie odezwał? Na serio interesujące, mała. Skoro już ci troszkę dowaliłam, to idę starać się wrócić do twojego brata. On ma za miękkie serduszko żeby mi odmówić. Jest mięczakiem, ale ma kasę.
 - Nie chcę cię już więcej widzieć! Odejdź stąd i nie zbliżaj się do Justina. - powiedziałam i wstałam z miejsca.
Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do hotelu. Za sobą słyszałam śmiech Seleny. Zabiła Chrisa tylko dlatego, że nie chciał z nią być? To jest chore, a nawet gorzej niż chore. Ta szmata już dawno powinna wylądować w psychiatryku. Poszłam do swojego pokoju hotelowego, a tam.... Wielka niespodzianka. Justin, One Direction, Tyler? I...Matt? Zaraz tak mu tak przywalę, że sam umrze w męczarniach. Przebrzydła świnia. Dlaczego Justin normalnie z nim rozmawia? Przecież on mnie porwał ! Podeszłam do łóżka na którym wszyscy siedzieli i uderzyłam Matta.
 - Cat! Dlaczego go uderzyłaś?! Co on ci zrobił? - dopytywał się Justin.
 - Jeden - porwał mnie wtedy sprzed hali koncertowej. Dwa - zabił Chrisa. Trzy - jest zwykłym dupkiem. Taka odpowiedź wystarczy? - krzyczałam szlochając.
 - To ten cały Matt? Czy ona postradała zmysły? - powiedział wystraszony Louis.
 - On się przedstawił jako Rick. Ale... przecież ja nie znałem nawet tego Matta. Więc... ochrona! -  zawołał mój brat.Ciągle płakałam. Chciałam opowiedzieć chłopakom o przekręcie Seleny i Matta, ale nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. Nie docierało do mnie też to, co mówiono do mnie. Najlepiej by było gdybym nigdy się nie urodziła. Zaoszczędzono by mi wtedy bólu, który teraz czułam. Nie mogłam w to nadal uwierzyć... Czy Selena zdawała sobie sprawę z tego, że teraz pójdzie siedzieć? Chyba nie skoro mi powiedziała. Chwilę później poczułam, że osuwam się na ziemię. Jakby w oddali słyszałam głosy chłopaków. " Louis dzwoń po karetkę! ", "Co się dzieje Justin? ", " Chyba zemdlała! Nie wiem! ". Potem już nic nie słyszałam...

* Dwa dni później *
Justin
Cat od dwóch dni leży w szpitalu. Zemdlała, ale lekarze mówili, że to co ona ze sobą wyprawiała było niebezpieczne dla dziecka. Dowiedziałem się, że nie jadła około półtora dnia i brała jakieś leki, których nie powinna brać w swoim stanie. Była kompletnie wykończona, a do tego okropnie zdenerwowana i zestresowana. Gdybym o tym wszystkim wiedział nie pozwoliłbym jej na to wszystko. Czekałem ciągle aż moja siostra się obudzi.Bałem się, że teraz straci jeszcze swoje dziecko i całkiem się załamie. Nie przeżyłaby kolejnej wielkiej straty.
 - Panie Bieber, zapraszam. - powiedziała pielęgniarka o otworzyła drzwi od sali w, której leżała Cat.
Ucieszyłem się, że znów widzę ją w "normalnym" stanie.
 - Skoro już jesteś przytomna, to mogę się na ciebie wydrzeć? - Cat pokiwała głową. - Dlaczego nic nie jadłaś?! Chciałaś zabić to dziecko? A te leki? Podobno w sporych ilościach! Chciałaś się zabić?! Zgłupiałaś już do reszty?!
 - Przepraszam... - powiedziała cicho. - Nie chciałam zabić Rose. Przysięgam. Po prostu po śmierci Chrisa wszystko się zmieniło... Przy ludziach funkcjonowałam w miarę normalnie, ale gdy byłam sama.... Obiecuję, że się zmienię. - powiedziała.
 - Wierzę ci. Zostaniesz tutaj jeszcze na obserwacji. Jeśli wszystko będzie okay, wypiszą cię, a jak nie to jeszcze troszkę tu zabawisz.
Chwilę potem zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. Louis... odrzuciłem połączenie. Znowu rozbrzmiał mój telefon. Tym razem Tyler. Potem Zayn, Harry, Niall i Liam. Dzwonili tak wszyscy na zmianę. W końcu się złamałem i odebrałem połączenie od Niall'a.
 - Czego wy chcecie? - spytałem zdenerwowany.
 - Chcemy wiedzieć co z Cat. - odpowiedział mój przyjaciel.
 - Obudziła się, ale nie możecie z nią pogadać bo pojechała właśnie na obserwację. 
 - Będziecie dzisiaj z powrotem? Louis nam tutaj szaleje ze zmartwienia....
 - Będziemy... Raczej. - odpowiedziałem i rozłączyłem się.

--------------------------------------------------------------
 Zainspirowaliście mnie do tego żebym dalej dla was pisała. Dziękuję, że jesteście i czytacie. Szczególnie chciałam podziękować Katy Belieber napisała " I wydaje mi się, że nie chciałabyś zawieszać bloga, skoro to twoja pasja to nie powinnaś tego robić. A czytelnikami się nie martw. "
Właśnie... to moja pasja i nie powinnam tego robić. Uświadomiłam sobie, że z pasji nie można rezygnować przez  "brak czytelników ". Jeszcze raz dziękuję. ;)

4 komentarze:

  1. Super nie moge sie doczekac nastepnego rozdzialu zapraszam tez do siebie http://big-love-forever.blogspot.com mam nadzieje ze wpadniesz a blog ci sue spodoba. Dopiero zaczelam go pisac ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny blog :)
    zapraszam do siebie. na jednym z nich pojawił się już prolog. Serdecznie zapraszam i przepraszam za spam ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. brak czytelników? brak komentarzy nie oznacza braku czytelników, zaufaj mi. pisałam kiedyś bloga, w zasadzie to on dalej działa, ale go zawiesiłam przez brak czasu i poświęcenie drugiemu blogowi. opowiadał on o reinkarnacji, miałam w sumie mało komentarzy, bo nikogo nie interesował świat metafizyczny tak jak mnie.. Bóg, reinkarnacja, Szatan. dla mnie bomba. kochałam to opowiadanie i nadal je kocham. będę je kontynuować, nie wiem kiedy, ale będę. jest dla mnie ważne. i piszę je w zasadzie dla siebie, a ci co lubią sobie czytać to czytają, nie zawsze komentują, ale czasami owszem. i jest pięknie. dlatego nigdy się nie poddawaj. to jest twoja wyobraźnia i twoja twórczość, głównie dla ciebie.

    co do rozdziału: no jestem pod wrażeniem. świetny pomysł ogółem masz, na fabułę no i podoba mi się twój charakter pisania :)

    no i tak btw. jak będziesz miała kiedyś czas, to możesz do mnie wbić. http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/ będę wdzięczna ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. No trochę się opóźniłam. Nie spodziewałam się, że mój komentarz nakłoni cię do pisania. Cieszę się, że nie zawiesiłaś bloga, bo nie warto się przejmować brakiem czytelników. Prowadziłam kiedyś bloga i miałam dwie czytelniczki, naprawdę dwie, a w sumie to może nawet jedną, którą była moja przyjaciółka. Mimo to nie przestałam pisać, bo to moja pasja.

    OdpowiedzUsuń